Usłyszałam krzyk...'DIANA NIE', lecz było już za późno...Moje nogi się ugięły, zakręciło mi się w głowie i chyba spełniło się to do czego chciałam doprowadzić...Czy to było słuszną decyzją? Nie wiem...
Nagle całkowicie straciłam całkowitą kontrolę nad sobą, usłyszałam masę krzyków, a także płacz...Spadłam z mostu, poczułam ogromne uderzenie, a później już nic nie czułam. Było perfekcyjnie...
*************************************************************************************
Dziewczyna spadła na tory i słychać było ogromny krzyk, na całe te nieszczęście pociąg który jechał z naprzeciwka, nie wyhamował...I nie pozostało już żadnych szans, aby uratować nastolatkę. Całemu zdarzeniu przyglądał się on...Riker. Musiał patrzeć jak jego 'ukochana' umiera na jego oczach. Popełnia samobójstwo, a on nic nie może zrobić...
Nastolatek od razu zadzwonił po karetkę, mimo iż doskonale wiedział, że to nic nie da...zadzwonił także po rodzinę, a następnie zbiegł na dół do Diany...
Klęczał przy niej i krzyczał, dlaczego to zrobiła...łzy spływały mu po policzkach mimowolnie. Nie umiał zrozumieć tego, co się przed chwilą zdarzyło. Na cały swój głos krzyczał 'DIANA NIE!!!!! NIE UMIERAJ!!!' Ale to wszystko na marne...było już za późno...ona była cała sina, a jej serce już nie pracowało...wszędzie było pełno krwi...
To okropne uczucie, patrzeć jak bliska osoba umiera na twoich oczach, dla ciebie...Tej myśli Riker najbardziej nie umiał dopuścić do siebie, ani zrozumieć...że ona zrobiła to dla niego...aby był szczęśliwy.
Nie rozumiał w ogóle dlaczego dziewczyna mogła tak pomyśleć...że lepiej mu będzie bez niej...
A serce namalowane krwią Diany i napis 'KOCHAM CIĘ RIKER'? To jeszcze bardziej przyprawiało chłopaka o dreszcze i doprowadzało go do płaczu.
Po kilku minutach gdy przyjechała rodzina i karetka, lekarze stwierdzili zgon...a rodzina ze smutkiem zabrała Rikera z tam tond.
Następne dni były skupione głównie na załatwianiu spraw które były związane z pogrzebem nastolatki...Wszyscy się załamali, ale jednak najbardziej przeżył to blondyn...Za każdym razem gdy spoglądał na treść sms, którego przysłała mu Diana, przed popełnieniem samobójstwa, czytając go, ciągle miał wyrzuty sumienia do siebie, że nie mógł dotrzeć tam wcześniej, uratować ją od tego, tak jak zrobił to za pierwszym razem...Mimo tych wszystkich zdarzeń, postanowił obiecać sobie jak i zarówno jego miłość, że wypełni wolę blondynki i przeżyje resztę życia ze swoją drugą połówką...i tak też się stało...
W dniu pogrzebu zebrała się cała rodzina. Wszyscy stali przy grobie w czarnych ubraniach i składali kwiaty na grób młodej dziewczyny. W głowie się nie mieści do czego doprowadziła ta cała historia...Zaczęło się od zwykłej chęci spełnienia swoich marzeń, a kończy się na śmierci...a ostateczny koniec jest właśnie tu...na pogrzebie...
Cała historia wszystkich bardzo dotknęła...Lecz nie do pomyślenia, było to, że jej dalszy ciąg będzie miał, aż takie powiązanie z przeszłością...
Po pogrzebie, młody mężczyzna codziennie przychodził na cmentarz, z czerwoną różą i siedział przy grobie swej jedynej miłości, całe dnie...Spełniał życzenie dziewczyny...Spędzał swoje życie ze swoją drugą połówką...Ona była jego jedyną miłością, bez niej jego życie nie miało sensu.
Mimo namowy rodziny, wizyt u lekarza, nie dawał sobie z tym spokoju. Ciągle siedział przy niej...Chciał wypełnić jej wolę, udowodnić jej że ją kocha...Nie przejmował się tym, że ciągle ma wory pod oczami po nieprzespanych nocach. Nie przejmował się tym, że z jego zdrowiem jest coraz gorzej...Niczym się nie przejmował...dla niego liczyła się tylko ona. Twierdził on, że jego cierpienie jest niczym, w przypadku do jej cierpienia. Ona oddała za niego życie...a on teraz może tylko ofiarować jej siebie...I tak też postanowił zrobić.
Przez cały ten rok na pomniku leżało 364 czerwonych róż, mimo iż każda była zeschnięta, to i tak tam leżała...A w rocznicę śmierci dziewczyny, chłopak przyszedł do niej, z piękną czerwoną różą, lecz tym razem sztuczną, a do niej była przyczepiona karteczka, z napisem po polsku...'A to na znak, że nasza miłość nigdy nie będzie miała końca, nigdy nie uschnie...będzie tylko dalej rozkwitać. Niech ta róża, będzie symbolem naszej miłości.' Teraz było już 365 róż, tyle ile dni w roku, a wszyscy dalej się zastanawiali, co to oznacza? Dlaczego, akurat 365 róż? On milczał...Powiedział tylko, że dowiedzą się za niedługo. Podobnie odpowiedziała mu Diana, na pytanie 'O co w tym wszystkim chodzi?'
Był już wieczór, a Riker postanowił wyjaśnić wszystkim co oznaczają te wszystkie róże. Powędrował więc na stację kolejową, gdzie białą kredą napisał na chodniku '365 róż, było wyznacznikiem kiedy upłynie rok gdy Diana umarła, ale także miało mi przypomnieć, kiedy się poznaliśmy...Zaskakujące, ale w rok przed jej śmiercią, dokładnie w ten sam dzień ją ujrzałem...Skąd ta pewność? Ponieważ ujrzałem ją w dniu koncertu w Polsce, a tą datę pamiętam do dziś. Minęły już dwa lata, od kont jesteśmy w tym kraju...Pomyślałem więc, do trzech razy sztuka...Teraz będzie leciał trzeci rok, a więc trzecia szansa...Szansa na to, abym znów mógł być z Dianą. To ona nakazała mi spędzić resztę swojego życia, ze swoją drugą połówką, ona jest moją miłością, więc to jest jedyne co mogę dla niej zrobić. Być teraz przy niej i wypełnić jej wolę, aby móc być szczęśliwym. Żegnajcie...'
I dalej poczynił to samo co zrobiła, jego sympatia...Nieprawdopodobne, a jednak....
Miłość jednak jeszcze istnieje...A to się właśnie nazywa PRAWDZIWA MIŁOŚĆ...
________________________THE END___________________________
Tak właśnie kończy się ta historia...Jak mam być szczera, to jak to pisałam to oczy mi się zaszkliły...Pewnie się domyślacie, dlaczego...Po prostu sama pisząc to się wzruszyłam xdd Mimo iż głupio to brzmi to jest to prawdą. Jest to ostatni rozdział na tym blogu, co też przywołuje wspomnienia...I teraz na końcu chciałam wam, czyli wszystkim moim czytelniom podziękować, za czytanie pisanej przeze mnie historii. To już jest koniec historii 'What Do I Have To Do', ale na pewno nie koniec, jeżeli chodzi o blogowanie, czy też pisanie :) Piszę jeszcze jednego bloga, na którego bardzo zapraszam ---> link
Zdradzę jeszcze, że być może, jeżeli dobrze pójdzie założę kolejnego bloga, gdzie będę pisała kolejną historię :) Więcej na ten temat dowiecie się odwiedzając mój profil, lub blog, do którego wcześniej dałam link, na którym również, będę dawała informację co do tego ;) Także jeszcze raz dziękuję wszystkim osobą, które to czytały, tym którzy byli ze mną od początku, ale także tym którzy byli od połowy, mam tylko nadzieję, że wytrwaliśmy wszyscy razem do końca :) Nie ważne czy od początku, czy nie, ale ważne, że zdobyliśmy razem ten szczyt, bo to nie jest tylko i wyłącznie moja zasługa, ale i również wasza, ponieważ wy wyrażając swoją opinię w komentarzach, czy też na początku dawania mi różnych wskazówek, motywowaliście mnie tym do pisania, dlatego jeszcze raz bardzo wam dziękuję <3 //Kinga
środa, 2 lipca 2014
środa, 30 kwietnia 2014
Rozdział 17
Nagle coś wstrząsnęło w mojej głowie. Myślałam, że zaraz wyparuje. Cały czas coś mi parowało w uszach, ściskało żołądek, a głowa myślałam, że mi zaraz wybuchnie. Cała się trzęsłam i nie wiedziałam co zrobić. Nagle zerwałam się z łóżka, przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Byłam tam...byłam w białym i jasnym pomieszczeniu. Czyli to prawda...Prawda, że to był kolejny głupi sen, który spowodował, że coś we mnie pękło? Tak, to chyba dobre określenie. Pękła we mnie nadzieja, na lepsze jutro. Nawet sny już były przeciwko mnie. Nie do końca pamiętam, gdzie się teraz znajduje, ale podejrzewam, że jestem w szpitalu, o ile mnie nic nie myli.
Wstałam powoli z łóżka, byłam cała obolała. Teraz spokojnie mogłam stwierdzić, że jestem w szpitalu i dokładnie pamiętam, dlaczego się tu znalazłam. To przykre...przykre, że tak musiało potoczyć się moje życie. Sama nie jestem wspaniała, a wymagałam tego od kogoś. Zastanawiałam się czy to ma jaki kol wiek sens ciągnąć to dalej? Może to w końcu zakończyć, zapomnieć, zostawić?
Coraz bardziej wydawało mi się, że tak byłoby najlepiej.
Będąc przy drzwiach, przez szybkę dostrzegłam Rikera... Tak bardzo bałam mu się teraz spojrzeć w oczy...Ale musiałam to zrobić. Trzeba stawić czoła trudom. Mimo iż tak bardzo się bałam jego reakcji i w pewien sposób mężczyzn od pewnego czasu, to dalej mnie coś do niego ciągnęło. No cóż, tak było zawsze i pewnie już tak pozostanie.
Pomału otworzyłam drzwi, a zawisy skrzypnęły, co spowodowało, że wszyscy odwrócili się w moją stronę. No i co ja mam teraz robić!? Co ja mam robić!? What Do I Have To Do!?
Cały czas powtarzałam sobie te pytanie w głowie... I nagle stanęłam na przeciwko blondyna.
-Diana...-szepnął i chciał się do mnie zbliżyć, jednak ja wyciągnęłam lekko ręce i odeszłam do tyłu, jako znak odmowy i sprzeciwu.
-Przepraszam..-powiedziałam po chwili.
-Spokojnie, nic się nie stało. -mówił niepewnie.
-Właśnie, że się stało Riker. Całe moje życie obróciło się do góry nogami. Trzeba to w końcu uporządkować... -stwierdziłam.
-Niestety muszę się z tobą zgodzić w tej kwestii, tylko co masz na myśli? -ciągnął, a w tym czasie czwórka nastolatków, Amelia, Samanta, Rydel i Ell weszli na korytarz i od razu stanęli jak wryci. W ogóle się nie ruszali, stali jak posągi, co mnie wcale nie zdziwiło.
A ja? Ja popatrzyłam Rikerowi prosto w oczy. Czułam, że teraz to co powiem, nie będzie łatwe do powiedzenia, a co dopiero do zrozumienia. Jednak musiałam to zrobić, Nie było innego wyjścia.
-Riker...Ja..ja nie wiem co ja mam teraz zrobić. Co my mamy zrobić, bo tu chyba najbardziej chodzi o nas..
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz! Ja ci pomogę, zbudujemy wszystko od nowa. -tłumaczył przejęty. Tak ciężko było mi na niego teraz patrzyć. Tak bardzo bałam się jego reakcji, na słowa które za chwile zostaną przeze mnie wypowiedziane...
-Nie Riker...Nie będzie dobrze...bo nigdy nie było. Przepraszam...Dłużej tak już nie potrafię...-mamrotałam pod nosem, ale mój były chłopak doskonale mnie słyszał. Nagle spłynęła mi łza po policzku. Wcale nie byłam zdziwiona, wiedziałam, że to nie będzie łatwe. Mimo to, on na mnie patrzył z takim zapytaniem. Pewnie nie wiedział co mam teraz na myśli. Ahh...
-Nie rozumiem...co masz na myśli?-zapytał po chwili milczenia.
-Tak będzie lepiej. Zrozum, nie robię tego dlatego, aby było mi dobrze. Nie, nie o to w tym chodzi. Chcę, żeby to właśnie tobie i twojej rodzinie wiodło się coraz lepiej. Wiem, teraz pewnie kompletnie mnie nie rozumiesz. Już za nie długo wszystko będziesz miał napisane na białej ścianie czarnym markerem, że tak powiem. I wież co? Kocham cię, cholernie cię kocham. Ale, chce żebyś był szczęśliwy w swoim życiu, więc zrobię, to co dla nas wszystkich będzie najlepsze...-tłumaczyłam chłopakowi.
-Diana, o co ci chodzi? -spytał patrząc się na mnie z niewyraźną miną.
-O twoje szczęście, o twoje szczęście... -odpowiedziałam, powtarzając dwa razy.
-Skoro, chcesz, abym był szczęśliwy to zostań tu ze mną. Powiedz, że zostaniesz, proszę! Say You'll Stay! -krzyknął.
-Będziesz szczęśliwy. Obiecuje ci to, ale nie muszę ci mówić, że zostanę. Nie muszę ci mówić, że zostanę przy tobie, bowiem to zależy tylko od ciebie. Jeżeli naprawdę mnie kochasz, to zawsze będę z tobą, będę obecna duchem w twoim sercu... -skomentowałam, z wielkim przejęciem.
-Co ty wygadujesz...? -zapytał szeptem, kompletnie zgubiony w swoich jak i zarówno w moich myślach.
-Zdaję sobie sprawę, że mnie teraz nie rozumiesz, ale z czasem, czas wszystko ci wyjaśni...Tak będzie lepiej, dla nas obojga. -tłumaczyłam.
-Co mi wyjaśni!? Diana wytłumacz mi to!- krzyknął mi prosto w oczy z podniesionym tonem, a z moich oczu momentalnie spłynęły łzy...Wystraszyła się go...Tak, dokładnie tak. Właśnie w tedy powrócił mój strach i obawy... Po prostu się go wystraszyłam. Po chwili odszedł do tyłu, odwracając się do mnie tyłem, a ja przejechałam palcem po mojej powiece, aby otrzeć łzy.
-Przepraszam...PRZEPRASZAM was wszystkich! Nie potrafię tak dłużej! Nie mogę! Nie umiem tak żyć! Do cholery Riker nie stój do mnie tyłem, chodź i mnie pocałuj! -krzyknęłam cała zapłakana.
Riker nie obracał się, wiec wzięłam sprawę w swoje ręce. Potrząsnęłam nim lekko i przysunęłam się do niego. Nasze usta momentalnie się złączyły i utonęły w głębokim, czułym i chyba ostatnim pocałunku....
Żegnaj Riker...-pomyślałam, lecz nie powiedziałam tego na głos, od razu po pocałunku nie patrząc się na nic wybiegłam ze szpitala. Biegłam prosto przed siebie. Nikt mnie nie zatrzymywał. Wszyscy byli osłupieni i zdziwieni tym co się przed chwilą wydarzyło...Szczerze? Nie dziwie im się. Pewnie w ich przypadku zareagowałabym podobnie. A Riker? Riker w końcu będzie mógł być szczęśliwy. Wszystko będzie teraz idealnie i nikt nie będzie miał problemów. Tak, po prostu wszystko się rozwiąże. Oni o mnie zapomnął, Riker znajdzie sobie nową dziewczynę, Rydel pewnie kiedyś zejdzie się z Ellingtonem, Amelia coś mi się wydaje, że leci na Rockego, a Samanta? Jej spodobał się chyba Ross, ale nie jestem pewna. Ważne, że wszystko się ułoży. A co będzie ze mną? Hah...to się jeszcze okaże...
Chodziłam po mieście. Postanowiłam skierować się na polane, na której kiedyś przebywałam, przez pewnie czas. Jednak nie chciałam tam długo zostać. Nie. Chciałam wziąć tylko z tam tond kilka rzeczy które zostawiłam. Był tam nóż, tabletki nasenne, woda, kosmetyczka i moja walizka.
Szybko założyłam na siebie czarne rzeczy. Mianowicie była to czarna bokserka, czarne dżinsy, a do tego glany. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Na koniec zrobiłam grubą i długą kreskę na oczach, a usta pomalowałam 'soczystą' czerwoną szminką.
Następnie walizkę i kosmetyczkę zostawiłam na trawię. Wyciągnęłam z niej jeszcze tylko czarną torebkę, do której schowałam potrzebne mi 'przybory'.
Potem pobiegłam przed siebie. Nie przystawałam i nie zastanawiałam się nad niczym. Byłam w przekonaniu i tak sobie wmawiałam, że tak będzie dla wszystkich najlepiej. Skierowałam się na most. Gdy tam byłam, usiadłam na murku. Wyciągnęłam wszystko z mojej torebki, jednak coś mnie zdziwiło, była tam jeszcze moja komórka... 1% baterii... Postanowiłam to wykorzystać, puki jeszcze mogę.
Szybko odblokowałam telefon i wpisałam numer Rikera, a potem napisałam treść sms'a:
Hey. Przepraszam, za tamto w szpitalu. :) Nie gniewaj się na mnie ;) Kocham cię i wiem, że ty mnie też. Nie musisz mi tego udowadniać, bo już to zrobiłeś <3 Jednak ja nie do końca... Dlatego, zrobię coś przez co będzie ci się lepiej wiodło w życiu. Będzie to coś w stylu niespodzianki życiowej, tylko, że bardzo zaskakującej niespodzianki. A tobie życzę miłego dnia i żebyś przeżył resztę życia ze swoją drugą połówką :* KOCHAM CIĘ :* Przyjdź teraz na stację kolejową, może mnie jeszcze zobaczysz...
~~Diana
Po wysłaniu sms'a wstałam, odłożyłam komórkę, cegłą, którą leżała na chodniku napisałam wielki napis na chodniku 'KOCHAM CIĘ RIKER'
Następnie wzięłam do ręki nóż i przecięłam lekko swoje żyły. Polała się krew. Krew z której namalowałam na chodniku serce...
Później, nie czekając długo wzięłam tabletki i je połknęłam. Napiłam się trochę wody, lecz zostało jej nie wiele. Na końcu stanęłam na nogi, przeszłam przez barierkę mostu i stałam już nad torami. I nagle usłyszałam krzyk...
Ciąg Dalszy Nastąpi :)
***********************************************************************************
Cześć ;) W końcu dodałam ten 17 Rozdział xD Od razu przepraszam, że taki krótki i tajemniczy, ale wszystko wyjaśni się w następnym ;) A puki co mam do was pytanie.
Jak myślicie, co dalej będzie z Dianą?
W tych przemyśleniach, zostawiam was w oczekiwaniu na kolejny rozdział :)
//Kinga
Wstałam powoli z łóżka, byłam cała obolała. Teraz spokojnie mogłam stwierdzić, że jestem w szpitalu i dokładnie pamiętam, dlaczego się tu znalazłam. To przykre...przykre, że tak musiało potoczyć się moje życie. Sama nie jestem wspaniała, a wymagałam tego od kogoś. Zastanawiałam się czy to ma jaki kol wiek sens ciągnąć to dalej? Może to w końcu zakończyć, zapomnieć, zostawić?
Coraz bardziej wydawało mi się, że tak byłoby najlepiej.
Będąc przy drzwiach, przez szybkę dostrzegłam Rikera... Tak bardzo bałam mu się teraz spojrzeć w oczy...Ale musiałam to zrobić. Trzeba stawić czoła trudom. Mimo iż tak bardzo się bałam jego reakcji i w pewien sposób mężczyzn od pewnego czasu, to dalej mnie coś do niego ciągnęło. No cóż, tak było zawsze i pewnie już tak pozostanie.
Pomału otworzyłam drzwi, a zawisy skrzypnęły, co spowodowało, że wszyscy odwrócili się w moją stronę. No i co ja mam teraz robić!? Co ja mam robić!? What Do I Have To Do!?
Cały czas powtarzałam sobie te pytanie w głowie... I nagle stanęłam na przeciwko blondyna.
-Diana...-szepnął i chciał się do mnie zbliżyć, jednak ja wyciągnęłam lekko ręce i odeszłam do tyłu, jako znak odmowy i sprzeciwu.
-Przepraszam..-powiedziałam po chwili.
-Spokojnie, nic się nie stało. -mówił niepewnie.
-Właśnie, że się stało Riker. Całe moje życie obróciło się do góry nogami. Trzeba to w końcu uporządkować... -stwierdziłam.
-Niestety muszę się z tobą zgodzić w tej kwestii, tylko co masz na myśli? -ciągnął, a w tym czasie czwórka nastolatków, Amelia, Samanta, Rydel i Ell weszli na korytarz i od razu stanęli jak wryci. W ogóle się nie ruszali, stali jak posągi, co mnie wcale nie zdziwiło.
A ja? Ja popatrzyłam Rikerowi prosto w oczy. Czułam, że teraz to co powiem, nie będzie łatwe do powiedzenia, a co dopiero do zrozumienia. Jednak musiałam to zrobić, Nie było innego wyjścia.
-Riker...Ja..ja nie wiem co ja mam teraz zrobić. Co my mamy zrobić, bo tu chyba najbardziej chodzi o nas..
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz! Ja ci pomogę, zbudujemy wszystko od nowa. -tłumaczył przejęty. Tak ciężko było mi na niego teraz patrzyć. Tak bardzo bałam się jego reakcji, na słowa które za chwile zostaną przeze mnie wypowiedziane...
-Nie Riker...Nie będzie dobrze...bo nigdy nie było. Przepraszam...Dłużej tak już nie potrafię...-mamrotałam pod nosem, ale mój były chłopak doskonale mnie słyszał. Nagle spłynęła mi łza po policzku. Wcale nie byłam zdziwiona, wiedziałam, że to nie będzie łatwe. Mimo to, on na mnie patrzył z takim zapytaniem. Pewnie nie wiedział co mam teraz na myśli. Ahh...
-Nie rozumiem...co masz na myśli?-zapytał po chwili milczenia.
-Tak będzie lepiej. Zrozum, nie robię tego dlatego, aby było mi dobrze. Nie, nie o to w tym chodzi. Chcę, żeby to właśnie tobie i twojej rodzinie wiodło się coraz lepiej. Wiem, teraz pewnie kompletnie mnie nie rozumiesz. Już za nie długo wszystko będziesz miał napisane na białej ścianie czarnym markerem, że tak powiem. I wież co? Kocham cię, cholernie cię kocham. Ale, chce żebyś był szczęśliwy w swoim życiu, więc zrobię, to co dla nas wszystkich będzie najlepsze...-tłumaczyłam chłopakowi.
-Diana, o co ci chodzi? -spytał patrząc się na mnie z niewyraźną miną.
-O twoje szczęście, o twoje szczęście... -odpowiedziałam, powtarzając dwa razy.
-Skoro, chcesz, abym był szczęśliwy to zostań tu ze mną. Powiedz, że zostaniesz, proszę! Say You'll Stay! -krzyknął.
-Będziesz szczęśliwy. Obiecuje ci to, ale nie muszę ci mówić, że zostanę. Nie muszę ci mówić, że zostanę przy tobie, bowiem to zależy tylko od ciebie. Jeżeli naprawdę mnie kochasz, to zawsze będę z tobą, będę obecna duchem w twoim sercu... -skomentowałam, z wielkim przejęciem.
-Co ty wygadujesz...? -zapytał szeptem, kompletnie zgubiony w swoich jak i zarówno w moich myślach.
-Zdaję sobie sprawę, że mnie teraz nie rozumiesz, ale z czasem, czas wszystko ci wyjaśni...Tak będzie lepiej, dla nas obojga. -tłumaczyłam.
-Co mi wyjaśni!? Diana wytłumacz mi to!- krzyknął mi prosto w oczy z podniesionym tonem, a z moich oczu momentalnie spłynęły łzy...Wystraszyła się go...Tak, dokładnie tak. Właśnie w tedy powrócił mój strach i obawy... Po prostu się go wystraszyłam. Po chwili odszedł do tyłu, odwracając się do mnie tyłem, a ja przejechałam palcem po mojej powiece, aby otrzeć łzy.
-Przepraszam...PRZEPRASZAM was wszystkich! Nie potrafię tak dłużej! Nie mogę! Nie umiem tak żyć! Do cholery Riker nie stój do mnie tyłem, chodź i mnie pocałuj! -krzyknęłam cała zapłakana.
Riker nie obracał się, wiec wzięłam sprawę w swoje ręce. Potrząsnęłam nim lekko i przysunęłam się do niego. Nasze usta momentalnie się złączyły i utonęły w głębokim, czułym i chyba ostatnim pocałunku....
Żegnaj Riker...-pomyślałam, lecz nie powiedziałam tego na głos, od razu po pocałunku nie patrząc się na nic wybiegłam ze szpitala. Biegłam prosto przed siebie. Nikt mnie nie zatrzymywał. Wszyscy byli osłupieni i zdziwieni tym co się przed chwilą wydarzyło...Szczerze? Nie dziwie im się. Pewnie w ich przypadku zareagowałabym podobnie. A Riker? Riker w końcu będzie mógł być szczęśliwy. Wszystko będzie teraz idealnie i nikt nie będzie miał problemów. Tak, po prostu wszystko się rozwiąże. Oni o mnie zapomnął, Riker znajdzie sobie nową dziewczynę, Rydel pewnie kiedyś zejdzie się z Ellingtonem, Amelia coś mi się wydaje, że leci na Rockego, a Samanta? Jej spodobał się chyba Ross, ale nie jestem pewna. Ważne, że wszystko się ułoży. A co będzie ze mną? Hah...to się jeszcze okaże...
Chodziłam po mieście. Postanowiłam skierować się na polane, na której kiedyś przebywałam, przez pewnie czas. Jednak nie chciałam tam długo zostać. Nie. Chciałam wziąć tylko z tam tond kilka rzeczy które zostawiłam. Był tam nóż, tabletki nasenne, woda, kosmetyczka i moja walizka.
Szybko założyłam na siebie czarne rzeczy. Mianowicie była to czarna bokserka, czarne dżinsy, a do tego glany. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Na koniec zrobiłam grubą i długą kreskę na oczach, a usta pomalowałam 'soczystą' czerwoną szminką.
Następnie walizkę i kosmetyczkę zostawiłam na trawię. Wyciągnęłam z niej jeszcze tylko czarną torebkę, do której schowałam potrzebne mi 'przybory'.
Potem pobiegłam przed siebie. Nie przystawałam i nie zastanawiałam się nad niczym. Byłam w przekonaniu i tak sobie wmawiałam, że tak będzie dla wszystkich najlepiej. Skierowałam się na most. Gdy tam byłam, usiadłam na murku. Wyciągnęłam wszystko z mojej torebki, jednak coś mnie zdziwiło, była tam jeszcze moja komórka... 1% baterii... Postanowiłam to wykorzystać, puki jeszcze mogę.
Szybko odblokowałam telefon i wpisałam numer Rikera, a potem napisałam treść sms'a:
Hey. Przepraszam, za tamto w szpitalu. :) Nie gniewaj się na mnie ;) Kocham cię i wiem, że ty mnie też. Nie musisz mi tego udowadniać, bo już to zrobiłeś <3 Jednak ja nie do końca... Dlatego, zrobię coś przez co będzie ci się lepiej wiodło w życiu. Będzie to coś w stylu niespodzianki życiowej, tylko, że bardzo zaskakującej niespodzianki. A tobie życzę miłego dnia i żebyś przeżył resztę życia ze swoją drugą połówką :* KOCHAM CIĘ :* Przyjdź teraz na stację kolejową, może mnie jeszcze zobaczysz...
~~Diana
Po wysłaniu sms'a wstałam, odłożyłam komórkę, cegłą, którą leżała na chodniku napisałam wielki napis na chodniku 'KOCHAM CIĘ RIKER'
Następnie wzięłam do ręki nóż i przecięłam lekko swoje żyły. Polała się krew. Krew z której namalowałam na chodniku serce...
Później, nie czekając długo wzięłam tabletki i je połknęłam. Napiłam się trochę wody, lecz zostało jej nie wiele. Na końcu stanęłam na nogi, przeszłam przez barierkę mostu i stałam już nad torami. I nagle usłyszałam krzyk...
Ciąg Dalszy Nastąpi :)
***********************************************************************************
Cześć ;) W końcu dodałam ten 17 Rozdział xD Od razu przepraszam, że taki krótki i tajemniczy, ale wszystko wyjaśni się w następnym ;) A puki co mam do was pytanie.
Jak myślicie, co dalej będzie z Dianą?
W tych przemyśleniach, zostawiam was w oczekiwaniu na kolejny rozdział :)
//Kinga
piątek, 14 marca 2014
Rozdział 16
Znowu ten sam okropny ból. Dziewczyna nie wyrabiała, myślała, że już nie da rady. Ból z sekundy na sekundę stawał się mocniejszy. Nastolatka nie wiedziała już gdzie jest. Nagle wszystko zaczęło robić się ciemne i coraz ciemniejsze. Wydawało jej się, że życie przelatuje jej nad oczami, że to już koniec. I nagle jedno wielkie BUM!
***************************************Diana*****************************************
Powoli otworzyłam swoje oczy i przetarłam je rękoma, a potem zsunęłam się z mojego różowego łoża. Zawsze w moim pokoju było kolorowo, mimo wszystko. Smutki? W moim życiu!? Nie, co prawda moje życie nie jest idealne, zawsze jest coś ciężkiego, ale tego nie okazywałam. Żyłam normalnie. Dziś są moje urodziny. Tak to właśnie od dziś mam 18 lat. A co to oznacza? Że w końcu moje marzenia się spełnią!
Szybko się ogarnęłam i poszłam do salonu, gdzie czekali na mnie rodzice, a kiedy mnie zobaczyli razem z siostrą zaczęli mi śpiewać sto lat. Następnie wszyscy usiedliśmy razem przy stole, a mama pokroiła tort, ale przed tym ja zdmuchnęłam świeczki, myśląc swoje marzenie. Po krótkiej i skromnej uroczystości pobiegłam prosto do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Wiedziałam, że ten dzień dopiero się zaczyna, a marzenia dopiero się będą spełniać.
Pamiętam jak kilka lat temu mówiłam mamie jak bardzo bym chciała być na koncercie R5.
Co roku było to samo...
Ja płakałam cały czas kiedy myślałam o R5, mama patrzała jak cierpię i mnie pocieszała...
Zawsze kiedy ją prosiłam, zawsze kończyło się to moim płaczem...
Tak bardzo chciałam ich zobaczyć i tyle już cierpiałam, że z roku na rok traciłam nadzieję, że kiedykolwiek się to stanie.
Rodzice zawsze powtarzali, że jeśli będę już dorosła to w tedy będę mogła spełnić te marzenie, że oni po prostu boją się o mnie, praktycznie co roku nowa gadka. Poprzedniego była taka, że nie wiedzieliśmy, że dalej jesteś ich fanką. Myśleliśmy, że ci się znudzili, że nie jesteś tą jak to tam R5er...
Nie dopuszczam do siebie takiej myśli, że kiedykolwiek mogłabym przestać ją być. Owszem, miałam czasami różne myśli typu, że to przez nich mam problemy, że to przez nich, że gdyby nie oni to wszystko byłoby w porządku, mogłam ich nie poznawać. Ale z drugiej strony patrząc to oni zawsze mnie wspierali, ich słowa pomagały mi wstać po upadku, to właśnie oni nauczyli mnie być silną i dążyć do swojego celu. Nieprawdopodobne, a jednak...
W głębi duszy wiedziałam, że nadejdą takie dni kiedy będę coraz mniej czasu słuchać ich muzyki, ale wiedziałam również, że nigdy ich nie opuszczę, bo oni tego nie zrobili.
Dziś, właśnie dziś będzie inaczej!
To właśnie tej nocy spełnię swe marzenia!
Czerwone oczy, zużyte chusteczki, łzy spływające po policzkach, chęć odcięcia się od świata w wiadomy sposób, pocięcia się, miękkie nerwy, wrażliwość, opuchłe oczy, niechęć do życia, głodzenie się, wyrzuty sumienia, słabość, depresja...
NIE TYM RAZEM!
Teraz jestem silna i dzisiejsza noc będzie najlepszą nocą w moim życiu!
Na samą myśl mam ochotę biegać po całym mieście. Bez zastanawiania się wpisałam w google twitter, po czym tweentwam
'Dziś spełnię swoje marzenia!'
'To będą najlepsze urodziny!'
Nie trzeba było wiele czasu, aby obserwujący mnie użytkownicy podali to dalej i dali do ulubionych.
A ni się nie spostrzegłam, a tu już była 13.30! Szybko wyłączyłam urządzenie i schowałam do pokrowca. Potem pobiegłam do łazienki i wzięłam gorącą kąpiel z bąbelkami i rozmyślałam, jak się zachowam kiedy ich zobaczę. Przecież na te spotkania jakby nie było szykowałam się latami!
Po godzince czasu, wzięłam się za robienie makijażu. Jednak nie był to makijaż który składał się z błyszczyka i cieni do powiek, tak jak to robiłam za zwyczaj.
Trochę pudru, różowy błyszczyk, niebieski i kremowy cień do powiek, który był pocieniowany, odrobine zielonego też tam było. Moje powieki wyglądały trochę jak tęcza. Grubo pomalowałam rzęsy, czarnym tuszem. Następnie zrobiłam pewnie wyrazistą kreskę na prawej powiece, a zaraz potem na lewej. Na koniec dodałam trochę brokatu i mój makijaż był gotowy. Pomyślałam, że teraz trzeba ogarnąć strój. Założyłam czarne baleriny, niebieską sukienkę przed kolana, która w pasie była zwężona, aby podkreślić moją figurę, lecz zbliżając do dołu, rozszerzała się. Była bez rękawków, z dekoltem, a od góry do połowy dołu, ozdobiona srebrnymi diamencikami, które były ułożone na wzór róży. Była ona skromna, ale miała swój urok. Na nią zarzuciłam czarną skurzaną kurtkę, aby nie było mi za zimno. Na koniec siostra uczesała moje blond włosy w pięknego koka, a ja założyłam biżuterię. Mianowicie naszyjnik z literą mojego pierwszego imienia, a za raz obok niego dołożyłam jeszcze wisiorek z literką R. Oczywiście nie obyło się bez długich wiszących kolczyków i bransoletek, których było pełno na moich rękach.
W końcu nadszedł ten czas! Czas spełnienia marzeń! Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje!
Koncert R5 był dziś, co więcej w mojej miejscowości! Byłam taka szczęśliwa!
Stałam w pierwszym rzędzie, miałam doskonały widok, było cudownie, przynajmniej tak mi się zdawało...
Niestety znając moje szczęście, nie mogło pójść tak łatwo i coś musiało się spieprzyć.
Nie wiem skont i jak, ale nagle obok mnie znalazła się moja siostra.
-Diana!-krzyknęła.
-Co ty tu robisz!?-zapytałam zdenerwowana i zaskoczona.
-Chodź szybko musimy jechać do domu!
-Po co!? Przecież za chwile ma być koncert!-krzyknęłam
-No właśnie! Stoisz w pierwszym rzędzie, a nie wzięłaś kartek na akcje!-powiedziała już spokojniej.
-Boże zapomniałam o nich! Ale przecież nie zdążę iść po nie do domu, mieszkamy na drugim końcu miasta!-krzyknęłam w panice i odmawiałam mojej siostrze, jednak ta zaczęła mi wypominać jaka to ze mnie R5er bez kartek na akcję. Wyrzuty sumienia zrobiły swoje, a ja uległam...
Po niecałych 5 minutach byliśmy już biegłam sprintem po schodach do góry, szybko wzięłam kartki i powędrowałam do samochodu.
Jechałyśmy w aucie, a za 5 minut miał się zacząć koncert! Amelia próbowała mnie uspokoić, lecz ja byłam już roztrzęsiona. Nagle tory zagrodziły nam drogę, zaczął padać deszcz, a do tego usłyszałam z dworu dźwięk piosenki Here Comes Forever...
Z moich oczów momentalnie zaczęły lecieć łzy, które spływały po moich policzkach, a ja krzyknęłam głośne 'CHOLERA!' Byłam wściekła a za razem załamana, odwróciłam się w stronę siostry i popatrzyłam jej w oczy, teraz już widziałam, że zrobiła to specjalnie!
Zaczęłam krzyczeć, płakać, drzeć się, walić, byłam taka bezsilna nic nie mogłam już zrobić.
Rozpłakałam się, a cały makijaż mi się rozmazała...
Kiedy dotarłyśmy wreszcie na miejsce było już po wszystkim...nie było tam już R5, nie było tam już nikogo. Czułam radość w duszy mojej siostry, a w sobie taki lęk. W sali wykrzyczałam jej 'NIENAWIDZE CIĘ!'
Nic nie układało się po mojej myśli...Znowu wszystko się spieprzyło! Znowu jest tak jak dawniej! Znowu płaczę! Znowu... Najlepsza noc ever przekształciła się w najgorszą noc ever, a najlepsze urodziny w życiu zmieniły się w najgorsze.
Właściwie czego ja się spodziewałam!? Że co, że zobaczę swoich idoli!? Co roku płakałam z jednego powodu, mogłam przewidzieć, że jeżeli stało się to raz to stanie się to jeszcze nie raz! A ja głupia myślałam, że marzenia się spełniają...
Usiadłam na podłodze, opierając się o barierkę, która wbijała mi się w plecy. Czułam ból, wewnętrzny, ale i też normalny z faktu iż plecy na prawdę zaczynały boleć. Właśnie tu i teraz uświadomiłam sobie, że... Może i fani liczą się dla idoli, ale nigdy idole nie przywiązują tak wiele wagi do uczuć fanów, jak oni do nich. Kiedy coś im się nie uda nie przeżywają tego, ani ich nie wspierają bo o tym nie wiedzą, bo po prostu się nimi w pewien sposób nie interesują, nie to co fani. Oni każdą swoją wolną minutę poświęcają im. Właśnie w tedy zrozumiałam myśl mojej siostry, która zawsze mi powtarzała ten słowa:
'' Dla ciebie są całym światem, a dla nich jesteś jednym niewidzialnym kwiatem...''
szkoda tylko, że dopiero teraz zdałam sobie sprawę co one oznaczają...
Przykro mi tylko było, że tak to się musi kończyć dla mnie...Czyli, że co? Że nigdy ich nie spotkam!? Czy też znowu będę sobie robiła nadzieję i śniła o nich i o moich tragediach jakie mnie w życiu spotkały!? Miałam już tego dosyć! Ile jeszcze będę czuła ten okropny ból!? Ile razy znowu tego doświadczę!? Ile łez jeszcze spłynie po moim policzku!? Ile razy dam jeszcze się nabrać!? Ile razy uwierzę w głupią historię mojego snu...!? No ile raz!? To mnie już wszystko przerasta...
Tak bardzo bym chciała jeszcze uwierzyć, że to się zmieni, ale nie potrafię.
Nie umiem już wierzyć w to, że marzenia się spełniają...
Bynajmniej nie te, których najbardziej pragniemy...
Po raz kolejny poczułam spływającą łzę po moim policzku. Ile jeszcze można!? Przecież to absurd!
Czułam się jak jakaś rzecz, nikt nie zwracał na mnie uwagi, ani na moje problemy. Tylko, że ja właśnie tego wcześniej nie chciałam...Boże sama już siebie nie rozumiem! Co się ze mną dzieje!?
Postanowiłam się przejść, nie chciałam wracać teraz w takim stanie do domu, ale wiedziałam też, że siedząc tu tak, nic nie wskóram. A tak bynajmniej się przewietrzę, czy zapomnę o problemach? Nie sądzę...
Szłam powoli chodnikiem, a tak dokładniej to po krawężniku chodnika. Deszcz padał dalej... Moje włosy były całe mokre a mi robiło się już powoli zimno. Mimo to postanowiłam usiąść na ławce w parku i nie wracać jeszcze do miejsca zamieszkania. Powoli ocierając się rękami o kurtkę wydałam lekki szelest, krople deszczu spadające na ziemie i spływające po mnie miały również swój magiczny dźwięk. Nagle zaczęłam tupać cicho nogą do rytmu w jakim deszcz odbijał się w kałużach. Rękoma co chwilę klaskałam, a potem znowu ocierałam o kurtkę, do tego dołożyłam przesuwanie się po ławce...Ta chwila była taka magiczna, aż w końcu nie powstrzymałam się i zanuciłam cichutko parę słów
Małe krople jeszcze jak niewidzialne powietrze...
A za tymi słowami zaczęły lecieć następne, nie powstrzymałam się i zaczęłam śpiewać:
Znowu to się stało, znowu zabolało
Dziś życie udowodniło, że nie zawsze musi być tak jak w śnie...
Nieszczęsne zakochanie, depresja przywitanie,
Czego się spodziewać miałam?
Co usłyszeć chciałam?
Przecież mogłam przewidzieć, że tak nie stanie się,
Przecież on nawet nie zna mnie...
Ref:
Bo życie to nie bajka,
Taniec to nie śpiew!
Ucieczka i depresja to ten sam jezz
Marzenia a plany to już inna działka
Więc powiedz jakie uczucie to fajna zabawka!
Nagle przestałam śpiewać, ponieważ usłyszałam czyiś śpiew...
Dlaczego tak twierdzisz?
Dlaczego myślisz, że już wszystko zniszczone?
Dlaczego się poddajesz, a nie wstajesz?
Dlaczego załamujesz, a nie próbujesz?
Dlaczego uważasz, że sen nie może spełnić się?
Ref:
Bo życie to nie bajka,
Taniec to nie śpiew!
Ucieczka i depresja to ten sam jezz
Marzenia a plany to już inna działka
Więc powiedz jakie uczucie to fajna zabawka!
Trochę się wystraszyłam, bo nie widziałam nikogo w pobliżu, ale głos był mi znajomy...Nie wiedziałam co zrobić, czułam jakby ktoś mnie obserwował, ale kto?
********************************Ciąg Dalszy Nastąpi*********************************
Na samym początku chciałabym was przeprosić, że tak późno dodaje ten rozdział. W tym rozdziale pojawiła się kolejna moja amatorska piosenka XD Osobiście moim zdaniem nie jest zła, ale wiem że kiedyś pisałam lepsze XD I teraz takie pytanie do was. Jak myślicie co jest prawdziwym życiem a co snem? Czy połowa prologa i rozdziały do tej pory były tylko głupim snem i wymysłem bohaterki? Czy też to właśnie one były prawdziwym życiem, a to jest tylko sen? Ten rozdział jest bardzo tajemniczy, ale obiecuję wam, że następne rozdziały rozwieją wasze wątpliwości ;) Także jeszcze raz przepraszam, że dodaje ten rozdział dopiero teraz ;* Czekam na wasze opinie w komentarzach ;) //Kinga
***************************************Diana*****************************************
Powoli otworzyłam swoje oczy i przetarłam je rękoma, a potem zsunęłam się z mojego różowego łoża. Zawsze w moim pokoju było kolorowo, mimo wszystko. Smutki? W moim życiu!? Nie, co prawda moje życie nie jest idealne, zawsze jest coś ciężkiego, ale tego nie okazywałam. Żyłam normalnie. Dziś są moje urodziny. Tak to właśnie od dziś mam 18 lat. A co to oznacza? Że w końcu moje marzenia się spełnią!
Szybko się ogarnęłam i poszłam do salonu, gdzie czekali na mnie rodzice, a kiedy mnie zobaczyli razem z siostrą zaczęli mi śpiewać sto lat. Następnie wszyscy usiedliśmy razem przy stole, a mama pokroiła tort, ale przed tym ja zdmuchnęłam świeczki, myśląc swoje marzenie. Po krótkiej i skromnej uroczystości pobiegłam prosto do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Wiedziałam, że ten dzień dopiero się zaczyna, a marzenia dopiero się będą spełniać.
Pamiętam jak kilka lat temu mówiłam mamie jak bardzo bym chciała być na koncercie R5.
Co roku było to samo...
Ja płakałam cały czas kiedy myślałam o R5, mama patrzała jak cierpię i mnie pocieszała...
Zawsze kiedy ją prosiłam, zawsze kończyło się to moim płaczem...
Tak bardzo chciałam ich zobaczyć i tyle już cierpiałam, że z roku na rok traciłam nadzieję, że kiedykolwiek się to stanie.
Rodzice zawsze powtarzali, że jeśli będę już dorosła to w tedy będę mogła spełnić te marzenie, że oni po prostu boją się o mnie, praktycznie co roku nowa gadka. Poprzedniego była taka, że nie wiedzieliśmy, że dalej jesteś ich fanką. Myśleliśmy, że ci się znudzili, że nie jesteś tą jak to tam R5er...
Nie dopuszczam do siebie takiej myśli, że kiedykolwiek mogłabym przestać ją być. Owszem, miałam czasami różne myśli typu, że to przez nich mam problemy, że to przez nich, że gdyby nie oni to wszystko byłoby w porządku, mogłam ich nie poznawać. Ale z drugiej strony patrząc to oni zawsze mnie wspierali, ich słowa pomagały mi wstać po upadku, to właśnie oni nauczyli mnie być silną i dążyć do swojego celu. Nieprawdopodobne, a jednak...
W głębi duszy wiedziałam, że nadejdą takie dni kiedy będę coraz mniej czasu słuchać ich muzyki, ale wiedziałam również, że nigdy ich nie opuszczę, bo oni tego nie zrobili.
Dziś, właśnie dziś będzie inaczej!
To właśnie tej nocy spełnię swe marzenia!
Czerwone oczy, zużyte chusteczki, łzy spływające po policzkach, chęć odcięcia się od świata w wiadomy sposób, pocięcia się, miękkie nerwy, wrażliwość, opuchłe oczy, niechęć do życia, głodzenie się, wyrzuty sumienia, słabość, depresja...
NIE TYM RAZEM!
Teraz jestem silna i dzisiejsza noc będzie najlepszą nocą w moim życiu!
Na samą myśl mam ochotę biegać po całym mieście. Bez zastanawiania się wpisałam w google twitter, po czym tweentwam
'Dziś spełnię swoje marzenia!'
'To będą najlepsze urodziny!'
Nie trzeba było wiele czasu, aby obserwujący mnie użytkownicy podali to dalej i dali do ulubionych.
A ni się nie spostrzegłam, a tu już była 13.30! Szybko wyłączyłam urządzenie i schowałam do pokrowca. Potem pobiegłam do łazienki i wzięłam gorącą kąpiel z bąbelkami i rozmyślałam, jak się zachowam kiedy ich zobaczę. Przecież na te spotkania jakby nie było szykowałam się latami!
Po godzince czasu, wzięłam się za robienie makijażu. Jednak nie był to makijaż który składał się z błyszczyka i cieni do powiek, tak jak to robiłam za zwyczaj.
Trochę pudru, różowy błyszczyk, niebieski i kremowy cień do powiek, który był pocieniowany, odrobine zielonego też tam było. Moje powieki wyglądały trochę jak tęcza. Grubo pomalowałam rzęsy, czarnym tuszem. Następnie zrobiłam pewnie wyrazistą kreskę na prawej powiece, a zaraz potem na lewej. Na koniec dodałam trochę brokatu i mój makijaż był gotowy. Pomyślałam, że teraz trzeba ogarnąć strój. Założyłam czarne baleriny, niebieską sukienkę przed kolana, która w pasie była zwężona, aby podkreślić moją figurę, lecz zbliżając do dołu, rozszerzała się. Była bez rękawków, z dekoltem, a od góry do połowy dołu, ozdobiona srebrnymi diamencikami, które były ułożone na wzór róży. Była ona skromna, ale miała swój urok. Na nią zarzuciłam czarną skurzaną kurtkę, aby nie było mi za zimno. Na koniec siostra uczesała moje blond włosy w pięknego koka, a ja założyłam biżuterię. Mianowicie naszyjnik z literą mojego pierwszego imienia, a za raz obok niego dołożyłam jeszcze wisiorek z literką R. Oczywiście nie obyło się bez długich wiszących kolczyków i bransoletek, których było pełno na moich rękach.
W końcu nadszedł ten czas! Czas spełnienia marzeń! Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje!
Koncert R5 był dziś, co więcej w mojej miejscowości! Byłam taka szczęśliwa!
Stałam w pierwszym rzędzie, miałam doskonały widok, było cudownie, przynajmniej tak mi się zdawało...
Niestety znając moje szczęście, nie mogło pójść tak łatwo i coś musiało się spieprzyć.
Nie wiem skont i jak, ale nagle obok mnie znalazła się moja siostra.
-Diana!-krzyknęła.
-Co ty tu robisz!?-zapytałam zdenerwowana i zaskoczona.
-Chodź szybko musimy jechać do domu!
-Po co!? Przecież za chwile ma być koncert!-krzyknęłam
-No właśnie! Stoisz w pierwszym rzędzie, a nie wzięłaś kartek na akcje!-powiedziała już spokojniej.
-Boże zapomniałam o nich! Ale przecież nie zdążę iść po nie do domu, mieszkamy na drugim końcu miasta!-krzyknęłam w panice i odmawiałam mojej siostrze, jednak ta zaczęła mi wypominać jaka to ze mnie R5er bez kartek na akcję. Wyrzuty sumienia zrobiły swoje, a ja uległam...
Po niecałych 5 minutach byliśmy już biegłam sprintem po schodach do góry, szybko wzięłam kartki i powędrowałam do samochodu.
Jechałyśmy w aucie, a za 5 minut miał się zacząć koncert! Amelia próbowała mnie uspokoić, lecz ja byłam już roztrzęsiona. Nagle tory zagrodziły nam drogę, zaczął padać deszcz, a do tego usłyszałam z dworu dźwięk piosenki Here Comes Forever...
Z moich oczów momentalnie zaczęły lecieć łzy, które spływały po moich policzkach, a ja krzyknęłam głośne 'CHOLERA!' Byłam wściekła a za razem załamana, odwróciłam się w stronę siostry i popatrzyłam jej w oczy, teraz już widziałam, że zrobiła to specjalnie!
Zaczęłam krzyczeć, płakać, drzeć się, walić, byłam taka bezsilna nic nie mogłam już zrobić.
Rozpłakałam się, a cały makijaż mi się rozmazała...
Kiedy dotarłyśmy wreszcie na miejsce było już po wszystkim...nie było tam już R5, nie było tam już nikogo. Czułam radość w duszy mojej siostry, a w sobie taki lęk. W sali wykrzyczałam jej 'NIENAWIDZE CIĘ!'
Nic nie układało się po mojej myśli...Znowu wszystko się spieprzyło! Znowu jest tak jak dawniej! Znowu płaczę! Znowu... Najlepsza noc ever przekształciła się w najgorszą noc ever, a najlepsze urodziny w życiu zmieniły się w najgorsze.
Właściwie czego ja się spodziewałam!? Że co, że zobaczę swoich idoli!? Co roku płakałam z jednego powodu, mogłam przewidzieć, że jeżeli stało się to raz to stanie się to jeszcze nie raz! A ja głupia myślałam, że marzenia się spełniają...
Usiadłam na podłodze, opierając się o barierkę, która wbijała mi się w plecy. Czułam ból, wewnętrzny, ale i też normalny z faktu iż plecy na prawdę zaczynały boleć. Właśnie tu i teraz uświadomiłam sobie, że... Może i fani liczą się dla idoli, ale nigdy idole nie przywiązują tak wiele wagi do uczuć fanów, jak oni do nich. Kiedy coś im się nie uda nie przeżywają tego, ani ich nie wspierają bo o tym nie wiedzą, bo po prostu się nimi w pewien sposób nie interesują, nie to co fani. Oni każdą swoją wolną minutę poświęcają im. Właśnie w tedy zrozumiałam myśl mojej siostry, która zawsze mi powtarzała ten słowa:
'' Dla ciebie są całym światem, a dla nich jesteś jednym niewidzialnym kwiatem...''
szkoda tylko, że dopiero teraz zdałam sobie sprawę co one oznaczają...
Przykro mi tylko było, że tak to się musi kończyć dla mnie...Czyli, że co? Że nigdy ich nie spotkam!? Czy też znowu będę sobie robiła nadzieję i śniła o nich i o moich tragediach jakie mnie w życiu spotkały!? Miałam już tego dosyć! Ile jeszcze będę czuła ten okropny ból!? Ile razy znowu tego doświadczę!? Ile łez jeszcze spłynie po moim policzku!? Ile razy dam jeszcze się nabrać!? Ile razy uwierzę w głupią historię mojego snu...!? No ile raz!? To mnie już wszystko przerasta...
Tak bardzo bym chciała jeszcze uwierzyć, że to się zmieni, ale nie potrafię.
Nie umiem już wierzyć w to, że marzenia się spełniają...
Bynajmniej nie te, których najbardziej pragniemy...
Po raz kolejny poczułam spływającą łzę po moim policzku. Ile jeszcze można!? Przecież to absurd!
Czułam się jak jakaś rzecz, nikt nie zwracał na mnie uwagi, ani na moje problemy. Tylko, że ja właśnie tego wcześniej nie chciałam...Boże sama już siebie nie rozumiem! Co się ze mną dzieje!?
Postanowiłam się przejść, nie chciałam wracać teraz w takim stanie do domu, ale wiedziałam też, że siedząc tu tak, nic nie wskóram. A tak bynajmniej się przewietrzę, czy zapomnę o problemach? Nie sądzę...
Szłam powoli chodnikiem, a tak dokładniej to po krawężniku chodnika. Deszcz padał dalej... Moje włosy były całe mokre a mi robiło się już powoli zimno. Mimo to postanowiłam usiąść na ławce w parku i nie wracać jeszcze do miejsca zamieszkania. Powoli ocierając się rękami o kurtkę wydałam lekki szelest, krople deszczu spadające na ziemie i spływające po mnie miały również swój magiczny dźwięk. Nagle zaczęłam tupać cicho nogą do rytmu w jakim deszcz odbijał się w kałużach. Rękoma co chwilę klaskałam, a potem znowu ocierałam o kurtkę, do tego dołożyłam przesuwanie się po ławce...Ta chwila była taka magiczna, aż w końcu nie powstrzymałam się i zanuciłam cichutko parę słów
Małe krople jeszcze jak niewidzialne powietrze...
A za tymi słowami zaczęły lecieć następne, nie powstrzymałam się i zaczęłam śpiewać:
Znowu to się stało, znowu zabolało
Dziś życie udowodniło, że nie zawsze musi być tak jak w śnie...
Nieszczęsne zakochanie, depresja przywitanie,
Czego się spodziewać miałam?
Co usłyszeć chciałam?
Przecież mogłam przewidzieć, że tak nie stanie się,
Przecież on nawet nie zna mnie...
Ref:
Bo życie to nie bajka,
Taniec to nie śpiew!
Ucieczka i depresja to ten sam jezz
Marzenia a plany to już inna działka
Więc powiedz jakie uczucie to fajna zabawka!
Nagle przestałam śpiewać, ponieważ usłyszałam czyiś śpiew...
Dlaczego tak twierdzisz?
Dlaczego myślisz, że już wszystko zniszczone?
Dlaczego się poddajesz, a nie wstajesz?
Dlaczego załamujesz, a nie próbujesz?
Dlaczego uważasz, że sen nie może spełnić się?
Ref:
Bo życie to nie bajka,
Taniec to nie śpiew!
Ucieczka i depresja to ten sam jezz
Marzenia a plany to już inna działka
Więc powiedz jakie uczucie to fajna zabawka!
Trochę się wystraszyłam, bo nie widziałam nikogo w pobliżu, ale głos był mi znajomy...Nie wiedziałam co zrobić, czułam jakby ktoś mnie obserwował, ale kto?
********************************Ciąg Dalszy Nastąpi*********************************
Na samym początku chciałabym was przeprosić, że tak późno dodaje ten rozdział. W tym rozdziale pojawiła się kolejna moja amatorska piosenka XD Osobiście moim zdaniem nie jest zła, ale wiem że kiedyś pisałam lepsze XD I teraz takie pytanie do was. Jak myślicie co jest prawdziwym życiem a co snem? Czy połowa prologa i rozdziały do tej pory były tylko głupim snem i wymysłem bohaterki? Czy też to właśnie one były prawdziwym życiem, a to jest tylko sen? Ten rozdział jest bardzo tajemniczy, ale obiecuję wam, że następne rozdziały rozwieją wasze wątpliwości ;) Także jeszcze raz przepraszam, że dodaje ten rozdział dopiero teraz ;* Czekam na wasze opinie w komentarzach ;) //Kinga
wtorek, 28 stycznia 2014
Rozdział 15
-Jak to?-zapytałam zdziwiona
-Po prostu! Zrozum! On cię kocha i chce żebyś żyła bo życia sobie nie wyobraża bez ciebie!-mówiła do mnie, a raczej krzyknęła na mnie
-Nie to niemożliwe!-od krzyczałam
-A jednak jesteś tu i żyjesz! Nadal twierdzisz, że to niemożliwe?-zapytała zdenerwowana Delly, ponieważ nie umiała zrozumieć że ja już nie chcę żyć...
-I co mam w to wierzyć, że najpierw mnie rani i oszukuje, tym samym również raniąc moją przyrodnią siostrę która robiła sobie nadzieje, a teraz mnie ratuje i dalej mnie kocha!?-mówiłam patrząc się na przyjaciółkę z ironicznym spojrzeniem, czując że zaraz nią stracę i nie będę miała już nikogo komu będę mogła ufać...
-Tak masz w to uwierzyć! Każdy popełnia błędy! Nawet nie wiesz jak było na prawdę! Nawet nie dałaś szansy wytłumaczenia się mojemu bratu!-mówiła patrząc się na mnie jak na osobę która kompletnie nie ma rozumu.
-To ty mi to wytłumacz, bo z nim nie mam już o czym rozmawiać, nie dam się wykorzystać drugi raz!-tłumaczyłam dalej, tylko że już z bezsilnością i szklanymi oczami.
-Okej, ale zrobię to tylko dlatego, abyś zrozumiała, że on wskoczył by za tobą w ogień, jakbyś skoczyła z mostu, on zaraz za tobą, bo tym razem też tak zrobił i tak samo jak ty trafił do szpitala.-kiedy blondynka wypowiedziała ostatnie słowa, coś we mnie pękło kiedy dowiedziałam się, że Riker wylądował w szpitalu.
-Ale..ale jak to Riker był w szpitalu, co mu się stało?-zapytałam przejęta i opanowana.
-Tak więc ja wiem tylko, że znaleźli was w lesie nad jeziorem, oby dwoje byliście cali sini i leżeliście obok siebie, jak było i co tam się zdarzyło wie tylko mój brat, jeżeli chcesz się dowiedzieć prawdy musisz z nim porozmawiać...-powiedziała patrząc się na mnie z nadzieją, ale ja nie wiedziałam co odpowiedzieć, co zrobić...Chciałam umrzeć, ale dalej darzyłam Rikera tym wyjątkowym uczuciem, ale nadal czułam się zraniona, nie wiem czy umiałabym mu na nowo zaufać...
-Ale ja nie chcę z nim rozmawiać- powiedziałam cicho, niemal szeptem, patrząc ukradkiem na blondyna. W tedy Rydel popatrzała na mnie i westchnęła wypowiadając parę słów.
-Nie ten jest zraniony, którego dusza umiera i w ten sposób szuka ucieczki przed rzeczywistością, lecz ten który w sercu na miłość swojego życia czeka, wiedząc, że i tak go nie zechce, a mimo to ją kocha...
W tedy pomyślałam, gdyby tylko ona wiedziała jak ja go cholernie kocham, ale się boję na nowo mu zaufać...
-Ty nawet nie wiesz jak ja się w tedy czułam, jak on bawił się moimi uczuciami, jakieś głupie tajemnicze karteczki, pocałunek, słowa Ross'a, ja nie dawałam sobie z tym wszystkim rady, najpierw mam do niego zaufanie, on mnie całuje, a następnego dnia zostawia, a ja widzę jak całuje się z inną...-powiedziałam z płaczem, po raz pierwszy po tych zdarzeniach otworzyłam się tak przed kimś, po chwili Rydel pochyliła się nade mną i przytuliła.
-Rozumiem, ale wszystko się ułoży, zobaczysz, a teraz już nie płacz-powiedziała opiekuńczo.
-Ja...ja nie dam rady...ja...ja muszę zrobić to jeszcze raz...-powiedziałam bezsilnie i z obojętnością na to co się już stanie, ponieważ moje życie to jeden wielki koszmar, gorzej już być nie mogło...
-Diana, nawet tak nie myśl-powiedziała przyjaciółka, nadal mnie przytulając.
-Jest mi już wszystko obojętne...-mruknęłam zgodnie z prawdą
-Skoro tak...to czy porozmawiasz z Rikerem? Proszę cię, zrób to dla mnie-mówiła patrząc mi prosto w oczy błagalnym spojrzeniem. Po chwili moje zaszklone oczy spojrzały na chłopaka, który patrzył się cały czas, na mnie...nie dałam rady...uległam, nadal go kochałam, a jego śliczna grzywka opadając na jego oczy mnie urzekła, no cóż znowu dałam się omamić, w sumie to nic nowego...
-No dobrze-odpowiedziałam po chwili, chociaż nadal nie byłam pewna czy dobrze robię, ale nie mogłam nic na to poradzić. To tak jak z narkotykami, uzależniają, a on jest moim narkotykiem, więc nie potrafiłam postąpić inaczej.
Następnie Rydel pożegnała się ze mną i szepnęła, że będzie dobrze, a potem wyszła z sali.
***********************************Narrator, korytarz********************************
-I co?-zapytała z nadzieje Cherly, a dziewczyna spojrzała na brata stojącego, na przeciwko jej, który był bardzo przejęty.
-Riker...-powiedziała po chwili, a w tedy on spojrzał na siostrę z nadzieją
-Coś się stało?-zapytał się jej zakłopotany
-Idź do niej-powiedziała cicho, a jej kąciki ust powoli się podnosiły.
-Jak to?-zapytał zdziwiony tym co usłyszał
-rozmawiałam z nią, zgodziła się porozmawiać z tobą-powiedziała już z pewnym uśmiechem, a chłopak odwzajemnił uśmiech i powoli wszedł do pomieszczenia w którym znajdowała się jego ''ukochana''.
**********************************************************************************
Blondyn powoli uchylił drzwi i nie pewnie wszedł do środka, kiedy zobaczył Dianę leżącą przed nim, serce zaczęło bić mu coraz szybciej, cieszył się jak małe dziecko, że dziewczyna zgodziła się z nim porozmawiać, jednak na zewnątrz wcale tego nie okazywał, bo nie był pewny uczuć nastolatki. Jednak, po woli usiadł na krześle, które znajdowało się tuż przy łóżku i niepewnie zaczął rozmowę wypowiadając krótkie ''cześć'' po chwili dziewczyna odpowiedziała mu to samo, a on podjął się dalszej rozmowy.
-Jak się czujesz?-zapytał wpatrując się w Dianę, nadal nie umiał zrozumieć, dlaczego był taki głupi i zranił miłość swojego życia.
-Może być-odpowiedziała obojętnie, nie okazując żadnych uczuć podobnie jak dwudziestodwu-latek, lecz w głębi serca miała ochotę się uśmiechnąć i na nowo wyznać mu miłość, jednak wiedziała, że nie może tego zrobić, rozum jej na to nie pozwalał, ale serce wiedziało jedno...
-Posłuchaj...bardzo cenię to sobie i wiele to dla mnie znaczy, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać -powiedział zakłopotany, nie będąc pewny, czy ma ukazać swoje uczucia, czy schować je na dnie swojej duszy... Na te słowa blondynka nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć, z sekundy na sekundę, żałowała, że podjęła się tej konferencji.
-Riker...-wyszeptała po chwili
-Tak?-zapytał niepewnie
-Proszę...opowiedz mi co się stało, jak znalazłam się w szpitalu...opowiedz mi wszystko od początku, nie omijając żadnych szczegółów-powiedziała szeptem, w tym samym czasie zamykając oczy po których spłynęła łza, chłopak już chciał ją wytrzeć, lecz przypomniał sobie, że ta o to nastolatka już nie jest jego partnerką i już chyba nigdy nie będzie, wciąż nie mógł się pogodzić z tą myślą, ale wiedział, że taka jest prawda.
-Ale...ja nie wiem co ja mam ci powiedzieć-wyszeptał ze wstydu i zaniepokojenia
-prawdę, całą prawdę, proszę nie okłamuj mnie już więcej...-odpowiedziała głośniej z podkreśleniem na słowo ''prawdę'', a w tym czasie po jej policzku spłynęła kolejna łza.
-Nie potrafię ci tego opowiedzieć, nie umiem wrócić do tego co się w tedy stało, nie umiem się pogodzić z myślą, że tak bardzo cię zraniłem, że posunęłaś się aż do takiego czynu -wytłumaczył ze wstydem, przełykając ślinę przez gardło.
-Powiedz chociaż jak to się stało, że teraz jestem tutaj, a nie w trumnie-wypowiedziała pewnie swoje słowa, na które nastolatek bardzo szybko zareagował
-Diana! Zrozum do cholery, że cię kocham i żałuję tego co zrobiłem i nie pytaj się mnie dlaczego teraz nie jesteś w trumnie, bo nawet nie wiesz jak bardzo bolą mnie te słowa! Nie umiem się pogodzić z myślą, że przeze mnie chciałaś popełnić samobójstwo, a co dopiero mógłbym się pogodzić z tym, że przeze mnie byś umarła!-wykrzyknął wszystko co leżało mu na sercu i podszedł do okna, a w tedy ogarnęła ich cisza, dziewczyna właśnie w tedy zrozumiała jak bardzo chłopak to przeżył, a czy kol wiek nadal nie była pewna czy może mu ufać, powtarzała sobie w tedy w myślach ''Boże jaką ja jestem idiotką''
-Przepraszam-powiedziała nie pewnie, zrozumiała, że nie chodzi tylko o to, że on ją zranił, ale o to, że i ona zraniła jego... Widząc jak jej były chłopak dalej cierpi serce jej się krajało, nie wiedziała co zrobić, jak zareagować, pierwszy raz od dłuższego czasu poczuła się winna...nie dlatego, że nie udało się jej popełnić samobójstwa, lecz dlatego, że ona nie była mądrzejsza i zachowała się jak małe dziecko, uciekając tak od problemów, kiedy nastolatek wypowiedział ostatnie słowa uświadomiła sobie, że to przez jej wszystkie reakcje na wszelką początkową prawdę znalazła się tutaj i że to głównie przez nią tak potoczyła się ta historia, teraz nie tylko ona cierpi, lecz cierpi cały świat...Teraz miała jeszcze większą ochotę, aby zniknąć z tego świata...
-Przepraszam-powiedziała ponownie siedemnastolatka
-Diana ja już tak dłużej nie potrafię, nie radzę sobie już z tym, chciałbym zacząć wszystko od początku, ale nigdy tak się nie stanie, nawet jeśli bym próbował to czasu i tak nie cofnę, zrozum co kol wiek poczynisz ja i tak zachowam cię już w sercu na zawsze, ale zawsze też będę żył z świadomością, że to przeze mnie chciałaś się zabić i nigdy nie będę umiał spojrzeć ci w twarz i powiedzieć ci te słowa które powiedziałem w tą noc na polanie na nowo, dopóki mi nie zaufasz, bo wiem, że teraz mi nie ufasz, a boli mnie to cholernie i nie potrafię być szczęśliwy, kiedy ty nie jesteś szczęśliwa...
Blondynka na te słowa zamarła, było jej tak wstyd i smutno, że nie umie zaufać miłości swojego życia i właśnie teraz zadała sobie w głowie te pytanie...''Czy on aby na pewno jest miłością mojego życia?'' Przecież jakby był nie miała by wątpliwości i od razu mu zaufała i wybaczyła wszystkie jego czyny...Ta myśl nie dawała jej spokoju...zaczęła sobie przypominać tweenty Ell'a które czytała, kiedy zobaczyła go pierwszy raz wychodzącego z jej domu. Nagle wszystkie jej myśli były skupione na nim...Rozmyślając zadała sobie kolejne pytanie ''Czy aby na pewno to w Rikerze się zakochałam?'' Wszystko stało się teraz dla niej jeszcze bardziej skomplikowane.
Minęło 10 minut, chłopak zauważył, że dziewczyna nie wygląda dobrze, nic nie mówi, nie rusza się i jest cała sina...Bardzo się przestraszył i nie tracąc ani chwili szybko pobiegł po lekarza, a zaraz potem po raz kolejny zawieźli Dianę na sale operacyjną.
***********************************Korytarz****************************************
Młodsza siostra zauważyła, że jej brat pobiegł od razu w stronę wyjścia ze szpitala i pobiegła za nim.
Zdążyła go dogonić kiedy był już na zewnątrz.
-Wszystko w porządku Riker?-zapytała zaniepokojona jego stanem
-Nie zrozum, nic nie jest w porządku!-wykrzyknął na blondynkę a ta zacisnęła zęby i opuściła głowę na dół
-Jaa.. ja przepraszam Rydel, nie chciałem aby tak wyszło-powiedział starszy zauważając, że za bardzo wyraził swoje emocje.
-W porządku, rozumiem, że musi ci być teraz ciężko-mruknęła cicho siostra blondyna
-Wydaje mi się, że ona już nie darzy mnie takim samym uczuciem jak wcześniej...
-Riker to nie możliwe, ona cię kocha! I w ogóle z kont te przepuszczenia?-odparła Delly
-Nie ufa mi już...-wyszeptał speszony
-Ale jak to? Powiedziała ci to?-zapytała dwudziestolatka która już nic nie rozumiała
-Nie, ale gdy powiedziałem jej, że wiem że ona mi nie ufa, nic nie odpowiedziała i nic nie robiła , nie mówiła, nie ruszała się a potem była sina i pobiegłem po pomoc...wydaje mi się, że...ah...nie ważne
-Ważne, ważne Riker. Co ci się wydaje?- dziewczyna zadała pytanie po raz kolejny
-Ahh..wiem, że to głupie, ale...Wydaje mi się, że ona chciała się zabić aby nie zdać mi bólu bo już mnie nie kocha...-odparł przygnębiony
-Riker nie myśl tak! Zrozum, że jej teraz jest ciężko...musisz dać jej trochę czasu i cały czas ją wspierać, a jeżeli jest tak jak mówisz, że nie ma do ciebie zaufania to zrób wszystko, aby znowu je miała-powiedziała, w tym samym czasie przytulając się do brata i lekko uśmiechając.
-Dziękuje Rydel, cieszę się że zawsze mogę na tobie polegać i że mam taka wspaniała siostrę ja ty -wyszeptał, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.
-Nie ma za co dziękować, przecież wiesz, że po to tu jestem, aby cię wspierać-mruknęła trochę głośniej, a na jej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech.
-A teraz już chodź wracajmy do środka, bo jest już trochę zimno-dodała po chwili śmiejąc się, a następnie obydwoje weszli do środka.
***********************Sala operacyjna*perspektywa Diany*sen*************************
Nie wiadomo z jakiej przyczyny i jak to się stało, ale znalazłam się w mrocznej uliczce. Było tam ciemno, a wiatr kołysał liście drzew, po chwili weszłam do sklepu, który tam się znajdował, i co zobaczyłam? Zobaczyłam gazetę, lecz nie wyglądała ona zwyczajnie, na okładce tej gazety byłam ja...!Byłam ubrana na czarno, a jedyne co się rzucało w oczy, była czerwona szminka na mych ustach. Tytułem znajdującym się na pierwszej stronie gazety było ''Diana Malinowska jako umarła dziewczyna Riker'a Lynch'a '' Zaczęłam się czuć dziwnie, a kiedy podeszłam do kasy, aby kupić dane czasopismo, kasjerka zalewała mnie pytaniami typu ''Czy to ty jesteś dziewczyną z okładki?'' ''Czy ty i Riker jesteście razem?'' ''Jak ułożyły się stosunki twojego brata z Rikerem, czy zespół się rozpadnie?'' Zadając mi te ostatnie pytanie, na którego końcówkę zwróciłam szczególną uwagę, uświadomiłam sobie kolejną rzecz, którą wcześniej się w ogóle nie przejmowałam, a mianowicie całe moje myśli ogarnęło kilka słów ''czy zespół się rozpadnie?''. Teraz dostrzegłam, że przez moje zachowanie, skłóciłam najlepszych przyjaciół. Nie pomyślałam o tym, że przez to zespół może się rozpaść. Byłam roztrzęsiona, jak najszybciej wybiegłam ze sklepu i w całym tym pośpiechu natknęłam się na Rockego.
-Hej coś się stało?-odparł brunet.
-Nie wszystko w porządku -skłamałam, a moje oczy lekko się zaszkliły.
-Przecież widzę, że coś się dzieje -kontynuował z delikatnym, a wręcz niewidocznym uśmiechem, a ja tylko uśmiechnęłam się szeroko i ominęłam go. Po chwili usłyszała kroki, odwróciłam się i ujrzałam biegnącego za mną chłopaka. Niemalże znowu się obracając wpadłam w ramiona Rikera i usłyszałam krzyk jego brata,
-Diana uciekaj!
*********************************Narrator, sala operacyjna****************************
-Diana, Diana, halo! Obudź się -powiedział głośno lekarz
Dziewczyna powoli otworzyła swe oczy, tym samym powodując, że jej powieki lekko podniosły się do góry.
-Jak się czujesz?-zapytała dziewczynę, asystentka lekarza
-bardzo mnie boli głowa -mruknęła, po czym złapała się za głowę i syknęła z bólu.
-Spokojnie, zaraz podam ci jakieś leki -uśmiechnęła się, na co nastolatka tylko przytaknęła.
Kiedy spożyła podane jej leki ,przewieźli ją do pomieszczenia w którym znajdowała się wcześniej. Od razu zaczęła rozmyślać nad tym co się jej śniło. Wszystko było takie dziwne i na do dodatek te ostatnie słowa ''Diana uciekaj!''. Mimo to nie przejmowała się tym długo, bo stwierdziła, że to tylko sen i jej głupia wyobraźnia. Jednak szybko jej dotychczasowe wytłumaczenia stały się dla niej bez sensu, kiedy usłyszała krzyk dziewiętnasto-latka, wiedziała, że to on, ponieważ doskonale znała ten głos, pomijając, że praktycznie w ogóle z nim nie rozmawiała. Usłyszała urywek jego zdania ''uciekaj''. Postanowiła i ona krzyknąć tym samym wołając Rockego.
-Rocky!
-Co się dzieje?-zapytała się jej pielęgniarka
-Chcę zobaczyć tego bruneta -powiedziała wskazując przez szybkę na niego, na co pielęgniarka przytaknęła i zawołała chłopaka, który od razu do niej wszedł.
-Co się stało!?-zapytała przejęta
-Nic -odpowiedział zakłopotany cała tą sytuacją i zdziwiony tym, że blondynka tak po prostu chcę z nim porozmawiać.
-Słyszałam jak krzyczysz ''uciekaj!''-krzyknęła dziewczyna
-Diana spokojnie -próbował uspokoić dziewczynę, która w tym samym czasie po raz kolejny syknęła z bólu, łapiąc się za głowę, a nastolatek nie zważając na nic zawołał od razu lekarza. W tym samym czasie siedemnasto-latka zastanawiała się dlaczego nikt nie chce odpowiadać na jej pytania, a tym samym nie umiała sobie na to odpowiedzieć, ponieważ ból był tak mocny, że nie mogła się na niczym skupić.
***********************************************************************************
I jak co sądzicie? :D Tak w ogóle przepraszam, że nie dodałam rozdziału od razu kiedy było 5 komentarzy pod poprzednim postem, ale był nieskończony, więc stwierdziłam, że lepiej dodać troszkę później, niż żeby był bardzo krótki ;p Mam nadzieję, że mnie rozumiecie ;) I wg strasznie się cieszę, że pod tamtym postem było 11 komów *_* Także komentujcie i wyrażajcie swoje zdanie na temat rozdziału ;) Następny rozdział niestety nie wiem kiedy dodam, wszystko zależy od tego czy będę miała czas, czy nie, no i czy będę w humorze, bo jak sami wiecie zbliża się koncert R5 a ja nie jadę ;c Więc chyba nie muszę niczego tłumaczyć bo wszystko jest zrozumiałe. Trzymajcie się pozdrawiam :*
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
//Kinga
-Po prostu! Zrozum! On cię kocha i chce żebyś żyła bo życia sobie nie wyobraża bez ciebie!-mówiła do mnie, a raczej krzyknęła na mnie
-Nie to niemożliwe!-od krzyczałam
-A jednak jesteś tu i żyjesz! Nadal twierdzisz, że to niemożliwe?-zapytała zdenerwowana Delly, ponieważ nie umiała zrozumieć że ja już nie chcę żyć...
-I co mam w to wierzyć, że najpierw mnie rani i oszukuje, tym samym również raniąc moją przyrodnią siostrę która robiła sobie nadzieje, a teraz mnie ratuje i dalej mnie kocha!?-mówiłam patrząc się na przyjaciółkę z ironicznym spojrzeniem, czując że zaraz nią stracę i nie będę miała już nikogo komu będę mogła ufać...
-Tak masz w to uwierzyć! Każdy popełnia błędy! Nawet nie wiesz jak było na prawdę! Nawet nie dałaś szansy wytłumaczenia się mojemu bratu!-mówiła patrząc się na mnie jak na osobę która kompletnie nie ma rozumu.
-To ty mi to wytłumacz, bo z nim nie mam już o czym rozmawiać, nie dam się wykorzystać drugi raz!-tłumaczyłam dalej, tylko że już z bezsilnością i szklanymi oczami.
-Okej, ale zrobię to tylko dlatego, abyś zrozumiała, że on wskoczył by za tobą w ogień, jakbyś skoczyła z mostu, on zaraz za tobą, bo tym razem też tak zrobił i tak samo jak ty trafił do szpitala.-kiedy blondynka wypowiedziała ostatnie słowa, coś we mnie pękło kiedy dowiedziałam się, że Riker wylądował w szpitalu.
-Ale..ale jak to Riker był w szpitalu, co mu się stało?-zapytałam przejęta i opanowana.
-Tak więc ja wiem tylko, że znaleźli was w lesie nad jeziorem, oby dwoje byliście cali sini i leżeliście obok siebie, jak było i co tam się zdarzyło wie tylko mój brat, jeżeli chcesz się dowiedzieć prawdy musisz z nim porozmawiać...-powiedziała patrząc się na mnie z nadzieją, ale ja nie wiedziałam co odpowiedzieć, co zrobić...Chciałam umrzeć, ale dalej darzyłam Rikera tym wyjątkowym uczuciem, ale nadal czułam się zraniona, nie wiem czy umiałabym mu na nowo zaufać...
-Ale ja nie chcę z nim rozmawiać- powiedziałam cicho, niemal szeptem, patrząc ukradkiem na blondyna. W tedy Rydel popatrzała na mnie i westchnęła wypowiadając parę słów.
-Nie ten jest zraniony, którego dusza umiera i w ten sposób szuka ucieczki przed rzeczywistością, lecz ten który w sercu na miłość swojego życia czeka, wiedząc, że i tak go nie zechce, a mimo to ją kocha...
W tedy pomyślałam, gdyby tylko ona wiedziała jak ja go cholernie kocham, ale się boję na nowo mu zaufać...
-Ty nawet nie wiesz jak ja się w tedy czułam, jak on bawił się moimi uczuciami, jakieś głupie tajemnicze karteczki, pocałunek, słowa Ross'a, ja nie dawałam sobie z tym wszystkim rady, najpierw mam do niego zaufanie, on mnie całuje, a następnego dnia zostawia, a ja widzę jak całuje się z inną...-powiedziałam z płaczem, po raz pierwszy po tych zdarzeniach otworzyłam się tak przed kimś, po chwili Rydel pochyliła się nade mną i przytuliła.
-Rozumiem, ale wszystko się ułoży, zobaczysz, a teraz już nie płacz-powiedziała opiekuńczo.
-Ja...ja nie dam rady...ja...ja muszę zrobić to jeszcze raz...-powiedziałam bezsilnie i z obojętnością na to co się już stanie, ponieważ moje życie to jeden wielki koszmar, gorzej już być nie mogło...
-Diana, nawet tak nie myśl-powiedziała przyjaciółka, nadal mnie przytulając.
-Jest mi już wszystko obojętne...-mruknęłam zgodnie z prawdą
-Skoro tak...to czy porozmawiasz z Rikerem? Proszę cię, zrób to dla mnie-mówiła patrząc mi prosto w oczy błagalnym spojrzeniem. Po chwili moje zaszklone oczy spojrzały na chłopaka, który patrzył się cały czas, na mnie...nie dałam rady...uległam, nadal go kochałam, a jego śliczna grzywka opadając na jego oczy mnie urzekła, no cóż znowu dałam się omamić, w sumie to nic nowego...
-No dobrze-odpowiedziałam po chwili, chociaż nadal nie byłam pewna czy dobrze robię, ale nie mogłam nic na to poradzić. To tak jak z narkotykami, uzależniają, a on jest moim narkotykiem, więc nie potrafiłam postąpić inaczej.
Następnie Rydel pożegnała się ze mną i szepnęła, że będzie dobrze, a potem wyszła z sali.
***********************************Narrator, korytarz********************************
-I co?-zapytała z nadzieje Cherly, a dziewczyna spojrzała na brata stojącego, na przeciwko jej, który był bardzo przejęty.
-Riker...-powiedziała po chwili, a w tedy on spojrzał na siostrę z nadzieją
-Coś się stało?-zapytał się jej zakłopotany
-Idź do niej-powiedziała cicho, a jej kąciki ust powoli się podnosiły.
-Jak to?-zapytał zdziwiony tym co usłyszał
-rozmawiałam z nią, zgodziła się porozmawiać z tobą-powiedziała już z pewnym uśmiechem, a chłopak odwzajemnił uśmiech i powoli wszedł do pomieszczenia w którym znajdowała się jego ''ukochana''.
**********************************************************************************
Blondyn powoli uchylił drzwi i nie pewnie wszedł do środka, kiedy zobaczył Dianę leżącą przed nim, serce zaczęło bić mu coraz szybciej, cieszył się jak małe dziecko, że dziewczyna zgodziła się z nim porozmawiać, jednak na zewnątrz wcale tego nie okazywał, bo nie był pewny uczuć nastolatki. Jednak, po woli usiadł na krześle, które znajdowało się tuż przy łóżku i niepewnie zaczął rozmowę wypowiadając krótkie ''cześć'' po chwili dziewczyna odpowiedziała mu to samo, a on podjął się dalszej rozmowy.
-Jak się czujesz?-zapytał wpatrując się w Dianę, nadal nie umiał zrozumieć, dlaczego był taki głupi i zranił miłość swojego życia.
-Może być-odpowiedziała obojętnie, nie okazując żadnych uczuć podobnie jak dwudziestodwu-latek, lecz w głębi serca miała ochotę się uśmiechnąć i na nowo wyznać mu miłość, jednak wiedziała, że nie może tego zrobić, rozum jej na to nie pozwalał, ale serce wiedziało jedno...
-Posłuchaj...bardzo cenię to sobie i wiele to dla mnie znaczy, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać -powiedział zakłopotany, nie będąc pewny, czy ma ukazać swoje uczucia, czy schować je na dnie swojej duszy... Na te słowa blondynka nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć, z sekundy na sekundę, żałowała, że podjęła się tej konferencji.
-Riker...-wyszeptała po chwili
-Tak?-zapytał niepewnie
-Proszę...opowiedz mi co się stało, jak znalazłam się w szpitalu...opowiedz mi wszystko od początku, nie omijając żadnych szczegółów-powiedziała szeptem, w tym samym czasie zamykając oczy po których spłynęła łza, chłopak już chciał ją wytrzeć, lecz przypomniał sobie, że ta o to nastolatka już nie jest jego partnerką i już chyba nigdy nie będzie, wciąż nie mógł się pogodzić z tą myślą, ale wiedział, że taka jest prawda.
-Ale...ja nie wiem co ja mam ci powiedzieć-wyszeptał ze wstydu i zaniepokojenia
-prawdę, całą prawdę, proszę nie okłamuj mnie już więcej...-odpowiedziała głośniej z podkreśleniem na słowo ''prawdę'', a w tym czasie po jej policzku spłynęła kolejna łza.
-Nie potrafię ci tego opowiedzieć, nie umiem wrócić do tego co się w tedy stało, nie umiem się pogodzić z myślą, że tak bardzo cię zraniłem, że posunęłaś się aż do takiego czynu -wytłumaczył ze wstydem, przełykając ślinę przez gardło.
-Powiedz chociaż jak to się stało, że teraz jestem tutaj, a nie w trumnie-wypowiedziała pewnie swoje słowa, na które nastolatek bardzo szybko zareagował
-Diana! Zrozum do cholery, że cię kocham i żałuję tego co zrobiłem i nie pytaj się mnie dlaczego teraz nie jesteś w trumnie, bo nawet nie wiesz jak bardzo bolą mnie te słowa! Nie umiem się pogodzić z myślą, że przeze mnie chciałaś popełnić samobójstwo, a co dopiero mógłbym się pogodzić z tym, że przeze mnie byś umarła!-wykrzyknął wszystko co leżało mu na sercu i podszedł do okna, a w tedy ogarnęła ich cisza, dziewczyna właśnie w tedy zrozumiała jak bardzo chłopak to przeżył, a czy kol wiek nadal nie była pewna czy może mu ufać, powtarzała sobie w tedy w myślach ''Boże jaką ja jestem idiotką''
-Przepraszam-powiedziała nie pewnie, zrozumiała, że nie chodzi tylko o to, że on ją zranił, ale o to, że i ona zraniła jego... Widząc jak jej były chłopak dalej cierpi serce jej się krajało, nie wiedziała co zrobić, jak zareagować, pierwszy raz od dłuższego czasu poczuła się winna...nie dlatego, że nie udało się jej popełnić samobójstwa, lecz dlatego, że ona nie była mądrzejsza i zachowała się jak małe dziecko, uciekając tak od problemów, kiedy nastolatek wypowiedział ostatnie słowa uświadomiła sobie, że to przez jej wszystkie reakcje na wszelką początkową prawdę znalazła się tutaj i że to głównie przez nią tak potoczyła się ta historia, teraz nie tylko ona cierpi, lecz cierpi cały świat...Teraz miała jeszcze większą ochotę, aby zniknąć z tego świata...
-Przepraszam-powiedziała ponownie siedemnastolatka
-Diana ja już tak dłużej nie potrafię, nie radzę sobie już z tym, chciałbym zacząć wszystko od początku, ale nigdy tak się nie stanie, nawet jeśli bym próbował to czasu i tak nie cofnę, zrozum co kol wiek poczynisz ja i tak zachowam cię już w sercu na zawsze, ale zawsze też będę żył z świadomością, że to przeze mnie chciałaś się zabić i nigdy nie będę umiał spojrzeć ci w twarz i powiedzieć ci te słowa które powiedziałem w tą noc na polanie na nowo, dopóki mi nie zaufasz, bo wiem, że teraz mi nie ufasz, a boli mnie to cholernie i nie potrafię być szczęśliwy, kiedy ty nie jesteś szczęśliwa...
Blondynka na te słowa zamarła, było jej tak wstyd i smutno, że nie umie zaufać miłości swojego życia i właśnie teraz zadała sobie w głowie te pytanie...''Czy on aby na pewno jest miłością mojego życia?'' Przecież jakby był nie miała by wątpliwości i od razu mu zaufała i wybaczyła wszystkie jego czyny...Ta myśl nie dawała jej spokoju...zaczęła sobie przypominać tweenty Ell'a które czytała, kiedy zobaczyła go pierwszy raz wychodzącego z jej domu. Nagle wszystkie jej myśli były skupione na nim...Rozmyślając zadała sobie kolejne pytanie ''Czy aby na pewno to w Rikerze się zakochałam?'' Wszystko stało się teraz dla niej jeszcze bardziej skomplikowane.
Minęło 10 minut, chłopak zauważył, że dziewczyna nie wygląda dobrze, nic nie mówi, nie rusza się i jest cała sina...Bardzo się przestraszył i nie tracąc ani chwili szybko pobiegł po lekarza, a zaraz potem po raz kolejny zawieźli Dianę na sale operacyjną.
***********************************Korytarz****************************************
Młodsza siostra zauważyła, że jej brat pobiegł od razu w stronę wyjścia ze szpitala i pobiegła za nim.
Zdążyła go dogonić kiedy był już na zewnątrz.
-Wszystko w porządku Riker?-zapytała zaniepokojona jego stanem
-Nie zrozum, nic nie jest w porządku!-wykrzyknął na blondynkę a ta zacisnęła zęby i opuściła głowę na dół
-Jaa.. ja przepraszam Rydel, nie chciałem aby tak wyszło-powiedział starszy zauważając, że za bardzo wyraził swoje emocje.
-W porządku, rozumiem, że musi ci być teraz ciężko-mruknęła cicho siostra blondyna
-Wydaje mi się, że ona już nie darzy mnie takim samym uczuciem jak wcześniej...
-Riker to nie możliwe, ona cię kocha! I w ogóle z kont te przepuszczenia?-odparła Delly
-Nie ufa mi już...-wyszeptał speszony
-Ale jak to? Powiedziała ci to?-zapytała dwudziestolatka która już nic nie rozumiała
-Nie, ale gdy powiedziałem jej, że wiem że ona mi nie ufa, nic nie odpowiedziała i nic nie robiła , nie mówiła, nie ruszała się a potem była sina i pobiegłem po pomoc...wydaje mi się, że...ah...nie ważne
-Ważne, ważne Riker. Co ci się wydaje?- dziewczyna zadała pytanie po raz kolejny
-Ahh..wiem, że to głupie, ale...Wydaje mi się, że ona chciała się zabić aby nie zdać mi bólu bo już mnie nie kocha...-odparł przygnębiony
-Riker nie myśl tak! Zrozum, że jej teraz jest ciężko...musisz dać jej trochę czasu i cały czas ją wspierać, a jeżeli jest tak jak mówisz, że nie ma do ciebie zaufania to zrób wszystko, aby znowu je miała-powiedziała, w tym samym czasie przytulając się do brata i lekko uśmiechając.
-Dziękuje Rydel, cieszę się że zawsze mogę na tobie polegać i że mam taka wspaniała siostrę ja ty -wyszeptał, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.
-Nie ma za co dziękować, przecież wiesz, że po to tu jestem, aby cię wspierać-mruknęła trochę głośniej, a na jej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech.
-A teraz już chodź wracajmy do środka, bo jest już trochę zimno-dodała po chwili śmiejąc się, a następnie obydwoje weszli do środka.
***********************Sala operacyjna*perspektywa Diany*sen*************************
Nie wiadomo z jakiej przyczyny i jak to się stało, ale znalazłam się w mrocznej uliczce. Było tam ciemno, a wiatr kołysał liście drzew, po chwili weszłam do sklepu, który tam się znajdował, i co zobaczyłam? Zobaczyłam gazetę, lecz nie wyglądała ona zwyczajnie, na okładce tej gazety byłam ja...!Byłam ubrana na czarno, a jedyne co się rzucało w oczy, była czerwona szminka na mych ustach. Tytułem znajdującym się na pierwszej stronie gazety było ''Diana Malinowska jako umarła dziewczyna Riker'a Lynch'a '' Zaczęłam się czuć dziwnie, a kiedy podeszłam do kasy, aby kupić dane czasopismo, kasjerka zalewała mnie pytaniami typu ''Czy to ty jesteś dziewczyną z okładki?'' ''Czy ty i Riker jesteście razem?'' ''Jak ułożyły się stosunki twojego brata z Rikerem, czy zespół się rozpadnie?'' Zadając mi te ostatnie pytanie, na którego końcówkę zwróciłam szczególną uwagę, uświadomiłam sobie kolejną rzecz, którą wcześniej się w ogóle nie przejmowałam, a mianowicie całe moje myśli ogarnęło kilka słów ''czy zespół się rozpadnie?''. Teraz dostrzegłam, że przez moje zachowanie, skłóciłam najlepszych przyjaciół. Nie pomyślałam o tym, że przez to zespół może się rozpaść. Byłam roztrzęsiona, jak najszybciej wybiegłam ze sklepu i w całym tym pośpiechu natknęłam się na Rockego.
-Hej coś się stało?-odparł brunet.
-Nie wszystko w porządku -skłamałam, a moje oczy lekko się zaszkliły.
-Przecież widzę, że coś się dzieje -kontynuował z delikatnym, a wręcz niewidocznym uśmiechem, a ja tylko uśmiechnęłam się szeroko i ominęłam go. Po chwili usłyszała kroki, odwróciłam się i ujrzałam biegnącego za mną chłopaka. Niemalże znowu się obracając wpadłam w ramiona Rikera i usłyszałam krzyk jego brata,
-Diana uciekaj!
*********************************Narrator, sala operacyjna****************************
-Diana, Diana, halo! Obudź się -powiedział głośno lekarz
Dziewczyna powoli otworzyła swe oczy, tym samym powodując, że jej powieki lekko podniosły się do góry.
-Jak się czujesz?-zapytała dziewczynę, asystentka lekarza
-bardzo mnie boli głowa -mruknęła, po czym złapała się za głowę i syknęła z bólu.
-Spokojnie, zaraz podam ci jakieś leki -uśmiechnęła się, na co nastolatka tylko przytaknęła.
Kiedy spożyła podane jej leki ,przewieźli ją do pomieszczenia w którym znajdowała się wcześniej. Od razu zaczęła rozmyślać nad tym co się jej śniło. Wszystko było takie dziwne i na do dodatek te ostatnie słowa ''Diana uciekaj!''. Mimo to nie przejmowała się tym długo, bo stwierdziła, że to tylko sen i jej głupia wyobraźnia. Jednak szybko jej dotychczasowe wytłumaczenia stały się dla niej bez sensu, kiedy usłyszała krzyk dziewiętnasto-latka, wiedziała, że to on, ponieważ doskonale znała ten głos, pomijając, że praktycznie w ogóle z nim nie rozmawiała. Usłyszała urywek jego zdania ''uciekaj''. Postanowiła i ona krzyknąć tym samym wołając Rockego.
-Rocky!
-Co się dzieje?-zapytała się jej pielęgniarka
-Chcę zobaczyć tego bruneta -powiedziała wskazując przez szybkę na niego, na co pielęgniarka przytaknęła i zawołała chłopaka, który od razu do niej wszedł.
-Co się stało!?-zapytała przejęta
-Nic -odpowiedział zakłopotany cała tą sytuacją i zdziwiony tym, że blondynka tak po prostu chcę z nim porozmawiać.
-Słyszałam jak krzyczysz ''uciekaj!''-krzyknęła dziewczyna
-Diana spokojnie -próbował uspokoić dziewczynę, która w tym samym czasie po raz kolejny syknęła z bólu, łapiąc się za głowę, a nastolatek nie zważając na nic zawołał od razu lekarza. W tym samym czasie siedemnasto-latka zastanawiała się dlaczego nikt nie chce odpowiadać na jej pytania, a tym samym nie umiała sobie na to odpowiedzieć, ponieważ ból był tak mocny, że nie mogła się na niczym skupić.
***********************************************************************************
I jak co sądzicie? :D Tak w ogóle przepraszam, że nie dodałam rozdziału od razu kiedy było 5 komentarzy pod poprzednim postem, ale był nieskończony, więc stwierdziłam, że lepiej dodać troszkę później, niż żeby był bardzo krótki ;p Mam nadzieję, że mnie rozumiecie ;) I wg strasznie się cieszę, że pod tamtym postem było 11 komów *_* Także komentujcie i wyrażajcie swoje zdanie na temat rozdziału ;) Następny rozdział niestety nie wiem kiedy dodam, wszystko zależy od tego czy będę miała czas, czy nie, no i czy będę w humorze, bo jak sami wiecie zbliża się koncert R5 a ja nie jadę ;c Więc chyba nie muszę niczego tłumaczyć bo wszystko jest zrozumiałe. Trzymajcie się pozdrawiam :*
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
//Kinga
niedziela, 19 stycznia 2014
Rozdział 14
Kiedy trójka dotarła do mieszkania w którym tym czasowo mieszkała Sam, co było wiadome z wyjaśnień Amelii , powoli otwarli drzwi i weszli do pomału do środka, mieszkanie było dobrze urządzone ale zaniedbane, brudne i wszystko było mroczne...Jedyną rzeczą w pewnym sensie ocieplającą te pomieszczenia była stojąca lampa na korytarzu, która dawała żółte światło, lecz to nie zmieniało faktu że jest tam bardzo zimno. Po chwili Ratliff dostrzegł Samantę siedzącą na kanapie w pokoju. Była ona cała zmarznięta i zrozpaczona. Po chwili z jej ust wydobył się cichy głosik
-Ja...ja nie wiedziałam...ja nie chciałam...
-Sam spokojnie, czego nie wiedziałaś?-zapytała z troską w głosie Rydel
-On mnie oszukał...
-On to znaczy kto? Ross?-zapytała kolejny raz blondynka
-Tak...powiedział że do mnie wróci, a tym czasem siedzę tu sama drugi dzień...jest mi zimno, jestem głodna...a pieniędzy nie mam...-wyjaśniła
Po chwili Delly skierowała się do Ell'a dając mu znak że zabierają z tond dziewczynę.
-Sam, chodź proszę z nami, pójdziemy do kawiarni obok napijesz się czegoś ciepłego i coś zjesz Amelia ty też -powiedziała stanowczo, ale za razem mile najstarsza z dziewczyn.
Po niecałych 20 minutach cała czwórka była już w kawiarni i popijała gorącą czekoladę, nikt nie chciał zadręczać Amelię ani Sam, kolejnymi pytaniami bo chcieli, aby ten dzień minął spokojnie, niestety, nie udało się długo utrzymać tej miłej i spokojnej atmosfery. Kiedy Ellington konsumował kawałek swojej bułki, zadzwonił do niego telefon. Był to Rocky, brunet nie zastanawiając się ani chwili odebrał telefon.
*Rozmowa*
-Halo, Ratliff-przywitał się zdenerwowany
-Tak to ja, Rocky co się dzieje?-zapytał zaniepokojony
-Ellington musisz szybko tutaj przyjechać, stan Diany się pogorszył, właśnie przewożą ją na salę operacyjna -tłumaczył z niepokojem i lękiem w głosie
-Co!? Dobra czekaj tam na mnie zaraz tam będę na razie-odpowiedział przejęty i zdenerwowany i szybko odłożył telefon, klikając czerwoną słuchawkę.
Szybko jedziemy!-wydał polecenie dziewczyną, które pośpiesznie wstały z miejsc i udały się do samochodu, nie wiedząc o co chodzi. W zaledwie 15 minut byli już na miejscu przed szpitalem i mieli wysiadać z auta.
-Ja nigdzie nie idę-powiedział Samanta, spuszczając głowę w dół.
-Sam nie rób sobie żartów idziemy-powiedział do niej dwudziestojedno-latek
-Ale ja się boję-krzyknęła zbłąkana nastolatka
-Posłuchaj Sam, Ross ci nic nie zrobi-powiedziała ciepłym głosem Delly, przytulając ją
-Ja o tym wiem...
-To o co chodzi?-zapytała już całkiem niepewna
-Boję się co się stanie z Dianą, jak Ross zareaguje jak mnie zobaczy, co się dalej stanie...
-Oj..Sam my wszyscy się tego boimy.-odrzekła blondynka chwytając za rękę rudowłosą.
Wszyscy szybko weszli do szpitala i skierowali się w stronę sali gdzie wcześniej leżała Diana.
Nagle wszyscy się na siebie natknęli. Sam stała w równej linii z Ellem, Rydel i Am, a naprzeciwko stał Ross, nie okazując żadnych uczuć , tak samo jak ona. Na przeciwko Amelii stał w tej chwili Rocky, który był lekko speszony całą tą sytuacją. A na przeciwko Delly i Ratliffa, stał Riker, był on wpatrzony w zabłąkane oczy siostry i wściekłe a zarazem zmartwione oczy jego ''przyjaciela''. Po chwili na korytarzu byli już tylko oni... George, Cherly Anastazja byłi na dworze przed szpitalem. Wszyscy jak stali wtedy w dwóch rzędach, przybliżyli się, robiąc jeden krok w swoją stronę. Stali tam tak przez dobre 15 minut, nikt się w tedy do siebie nie odzywał, była kompletna cisza...było słychać tylko tykanie zegarka. Tak też spędzili następną godzinę...Całą tą niezręczną ciszę przerwał lekarz wychodzący z sali operacyjnej.
-Mam dobre wieści dla was. Operacja się powiodła, Diana za 2-3 godzina powinna się obudzić, jeżeli wszystko dobrze pójdzie i nie będzie żadnych komplikacji to za niedługo państwo będą mogli się z nią zobaczyć-powiedział z uśmiechem na twarzy lekarz.
Sama myśl, że nastolatka będzie żyła, wszystkich napełniła szczęściem, jednak to nie oznaczało, że wszystkie problemy się już rozwiązały...Powoli każde z osób zajęły miejsca na krzesłach przed salą w której teraz znajdowała się blondynka. Do nich dołączyły również rodzice dziewczyny, którzy dziękowali lekarzom za uratowanie ich córki. Dochodziła już 22.30 każde z osób będącym tam w tedy zasypiało opartych na ramieniu osoby która siedziała obok niej. Pielęgniarki proponowały im, aby poszli się przespać do domu, lub do hotelu obok, jednak nikt z osobników nie skorzystał z propozycji pensjonatu szpitala. Wszyscy w komplecie przespali noc na krzesłach w szpitalu, ponieważ nikt nie chciał opuścić tego miejsca...wszyscy oczekiwali aż Diana się obudzi...jednak nie było tam jednej osoby, Krystiana, który był teraz w pracy za granicą i nie mógł wspierać swojej rodziny w tym trudnym dla nich okresie. Kiedy była szósta, szpital i ich osobnicy byli już na nogach. A ich szmery obudziły rodzeństwo Lynch, rodzinę Ratliff, rodzinę Malinowskich, oraz Samantę...Wszyscy poszli do stołówki w szpitalu, aby móc coś przekąsić, spokojny posiłek przerwał im lekarz wparowujący do stołówki, który chciał przekazać im wspaniałą nowinę, Diana się obudziła. Cała gromadka ludzi zerwała się z miejsc i biegiem powędrowali pod salę i wpatrywali się przez szybę w nastolatkę.
-Czy ja mogę się z nią zobaczyć?-zapytała z nadzieję w głosie biologiczna matka dziewczyny
-Myślę, że jeżeli Diana wyrazi na to zgodę to nie będzie nic stało na przeszkodzie-odpowiedział z entuzjazmem lekarz, który po chwili wszedł do blondynki.
-Jak się czujesz?-zapytał
-Nie za dobrze...gdzie ja jestem?-zapytała jeszcze nie całkiem oprzytomniała
-Jesteś w szpitalu, miałaś poważną operacje, a ja jestem twoim lekarzem, tam są wszyscy twoi bliscy
-Niech pan nawet tak nie mówi...oni nie są mi w ogóle bliscy-wydutkała Diana, której wszystko się przypomniało, kiedy zobaczyła Rker'a przez szybę
-Nie rozumiem, w każdym bądź razie twoja mama Cherly chciałaby się z tobą zobaczyć-powiedział
-Nie chcę jej widzieć-powiedziała cichym głosem dziewczyna, w tym samym czasie zamykając oczy, zaciskając zęby i kręcąc głową na ''nie''
**********************************Z perspektywy Diany******************************
Obudziłam się w jasnym pomieszczeniu gdzie wszystko było białe, z początku myślałam, że mój plan się powiódł, a ja jestem teraz w niebie, jednak moje przepuszczenia i marzenia szybko zostały zniszczone kiedy lekarz do mnie przyszedł. Byłam zła na siebie, że mój plan nie poskutkował...że dalej będę tą osobą która ma same problemy, a przecież gdyby mnie nie uratowali mieli by o jeden problem mniej. Po co oni w ogóle tu są, najpierw mnie ranią a teraz się o mnie martwią tak szybko zmienili swoje zdanie, przecież to zaprzecza ludzkiej logice. Byłam jeszcze osłabiona, ale pamiętałam co się w tedy stało do pewnego momentu, a tak właściwie to pamiętam całą tą historię, tylko że kiedy wzięłam tabletki, film mi się urwał. Podejrzewam, że ktoś mnie uratował i tutaj przywiózł, jednak nie wiem kto to jest. Wszystko było takie dziwne, nienawidzę swojej rodziny i przyjaciół, ale jednak trochę się cieszę że mogę ich zobaczyć przez tą szybkę. Jednak to nie zmienia faktu, że im wybaczam, nigdy im tego nie wybaczę...Zamienili moje życie w koszmar, właśnie w tedy kiedy wszystko zaczęło mi się układać...Jednak gdy miałam zamknięte oczy i kręciłam głową na ''nie'' pomyślałam, że jest osoba z którą chciałabym porozmawiać.
-Panie doktorze-skierowałam do niego swoje słowa, kiedy miał już wychodzić
-Tak, Diano.
-Czy jest tutaj wysoka dziewczyna, blondynka, mająca na rękach dużo bransoletek?-zapytałam z nadzieją
-Myślę że wiem o kogo ci chodzi-odpowiedział mi z uśmiechem
-Zatem czy mogłabym zamienić z nią parę słów?-zadałam kolejne pytanie
-Oczywiście, zaczekaj tutaj 10 minut zaraz ja przyprowadzę
-Dobrze-odpowiedziałam, jednak w myślach miałam słowa'' nie cholera pójdę na miasto w samej piżamie, przecież to oczywiste że nie mogłam nigdzie wychodzić''
***********************************Narrator, Korytarz*******************************
-I co panie lekarzu mogę do niej wejść?-zadała pytanie Cherly
-Niestety Diana nie chce się z panią widzieć, jest mi bardzo przykro z tego powodu, jednak znajduje się tutaj osoba z którą dziewczyna chce porozmawiać-tłumaczył patrząc na każdego i uważnie obserwując ich ruchy.
-Kto to jest?-zapytała, tym razem Anastazja
-Pozwolę zacytować sobie słowa, w jaki sposób Diana opisała tą osobę ''Czy jest tutaj wysoka dziewczyna, blondynka, mająca na rękach masę bransoletek?'' Myślę że jedyną osobą którą puki co może spotkać się z siedemnastolatką jest Rydel.-tłumaczył wszystko spokojnie lekarz, a zbliżając się do końcówki swojej wypowiedzi spojrzał na Delly.
Nagle każde spojrzenie padło na dziewczynę, która oczywiście zgodziła się na spotkanie ze swoją przyjaciółką i powoli weszła do pomieszczenia, w którym znajdowała się Diana.
*******************************Z perspektywy Diany*********************************
Leżałam mając zwróconą głowę w stronę drzwi, przez jakieś 5 minut, myślałam jak będzie wyglądała moja rozmowa z Rydel, czy ona też mnie zawiedzie jak wszyscy? Czy jednak ona jako jedyna okaże się dla mnie wsparciem? Czy mnie zrozumie? Czy uzna za wariatkę? Moje rozmyślenia przerwały uchylające się drzwi. Stanęła w nich blondynka, która powoli małymi kroczkami zbliżała się do mnie, po czym usiadła na krzesełku obok łóżka.
-Cześć-odparłam przerywając ciszę
-Hej, jak się masz-zapytała z lekkim uśmiechem Rydel
-Niczemu sobie-odpowiedziałam
-Diana, jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj, ale muszę się o to ciebie spytać bo ta myśl cały czas nie daje mi spokoju i nic z tego nie rozumiem...Dlaczego ty chciałaś popełnić samobójstwo?-rzekła do mnie Delly, której uśmiech z twarzy znikał
-Tak myślałam że o to zapytasz...Powiem wprost, cała ta historia mnie do tego doprowadziła, wszyscy mnie zranili, a ja nie dałam sobie z tym rady-wyjaśniłam
-To dlaczego akurat ze mną chciałaś porozmawiać, a nie ze swoją matką, skoro wszyscy cię zranili? Chociaż z tego co wiem to Rocky ci nic nie zrobił ja chyba też nie-zapytała mnie Delly, która już niczego nie rozumiała
-Tylko do ciebie mam jeszcze zaufanie, a jeżeli chodzi o Rockego, wytłumaczenie jest proste, jest on facetem, a ja zawiodłam się na wszystkich facetach, wszyscy faceci mnie zranili więc nie ufam nim, ani Rockemu, bo mam lęk że i on może mnie kiedyś skrzywdzić, a kolejny raz mogę sięgnąć po skuteczniejsze środki i tego nie wytrzymać-wyjaśniłam całkiem obojętna
-Diana nawet tak nie myśl! Rozumiem, że cierpisz, ale my wszyscy popełniliśmy błąd i chcielibyśmy cofnąć czas i to naprawić-starała się mnie podnieść na duchu
-Ja bym nie chciała cofnąć czasu, nie żałuję tego że chciałam się zabić-powiedziałam obracając głowę i wpatrując się w brązowe oczy blondyna, którego widziałam przez szybę
Po chwili i wzrok Rydel był na niego rzucony, a potem na mnie.
-Diana to widać, zrozum on cię kocha, i ty jego też, ja o tym wiem...
-Zamilcz, ty nic nie rozumiesz!-wykrzyczałam
-On cię uratował!-krzyknęła Delly, a w tedy moja twarz skierowała się na nią, a mnie totalnie zamurowało.
******************************Ciąg Dalszy Nastąpi***********************************
Wiem pewnie mnie zabijecie, że przerwałam w takim momencie xD Tak więc mamy 14 Rozdział, mam nadzieje że się podoba i jesteście ciekawi co się dalej zdarzy :3 Jednak postawię wam teraz warunek, że 15Rozdział dodam dopiero jak będzie 5 komentarzy ;) Tak więc czekam na wasze komy ;**//Kinga
-Ja...ja nie wiedziałam...ja nie chciałam...
-Sam spokojnie, czego nie wiedziałaś?-zapytała z troską w głosie Rydel
-On mnie oszukał...
-On to znaczy kto? Ross?-zapytała kolejny raz blondynka
-Tak...powiedział że do mnie wróci, a tym czasem siedzę tu sama drugi dzień...jest mi zimno, jestem głodna...a pieniędzy nie mam...-wyjaśniła
Po chwili Delly skierowała się do Ell'a dając mu znak że zabierają z tond dziewczynę.
-Sam, chodź proszę z nami, pójdziemy do kawiarni obok napijesz się czegoś ciepłego i coś zjesz Amelia ty też -powiedziała stanowczo, ale za razem mile najstarsza z dziewczyn.
Po niecałych 20 minutach cała czwórka była już w kawiarni i popijała gorącą czekoladę, nikt nie chciał zadręczać Amelię ani Sam, kolejnymi pytaniami bo chcieli, aby ten dzień minął spokojnie, niestety, nie udało się długo utrzymać tej miłej i spokojnej atmosfery. Kiedy Ellington konsumował kawałek swojej bułki, zadzwonił do niego telefon. Był to Rocky, brunet nie zastanawiając się ani chwili odebrał telefon.
*Rozmowa*
-Halo, Ratliff-przywitał się zdenerwowany
-Tak to ja, Rocky co się dzieje?-zapytał zaniepokojony
-Ellington musisz szybko tutaj przyjechać, stan Diany się pogorszył, właśnie przewożą ją na salę operacyjna -tłumaczył z niepokojem i lękiem w głosie
-Co!? Dobra czekaj tam na mnie zaraz tam będę na razie-odpowiedział przejęty i zdenerwowany i szybko odłożył telefon, klikając czerwoną słuchawkę.
Szybko jedziemy!-wydał polecenie dziewczyną, które pośpiesznie wstały z miejsc i udały się do samochodu, nie wiedząc o co chodzi. W zaledwie 15 minut byli już na miejscu przed szpitalem i mieli wysiadać z auta.
-Ja nigdzie nie idę-powiedział Samanta, spuszczając głowę w dół.
-Sam nie rób sobie żartów idziemy-powiedział do niej dwudziestojedno-latek
-Ale ja się boję-krzyknęła zbłąkana nastolatka
-Posłuchaj Sam, Ross ci nic nie zrobi-powiedziała ciepłym głosem Delly, przytulając ją
-Ja o tym wiem...
-To o co chodzi?-zapytała już całkiem niepewna
-Boję się co się stanie z Dianą, jak Ross zareaguje jak mnie zobaczy, co się dalej stanie...
-Oj..Sam my wszyscy się tego boimy.-odrzekła blondynka chwytając za rękę rudowłosą.
Wszyscy szybko weszli do szpitala i skierowali się w stronę sali gdzie wcześniej leżała Diana.
Nagle wszyscy się na siebie natknęli. Sam stała w równej linii z Ellem, Rydel i Am, a naprzeciwko stał Ross, nie okazując żadnych uczuć , tak samo jak ona. Na przeciwko Amelii stał w tej chwili Rocky, który był lekko speszony całą tą sytuacją. A na przeciwko Delly i Ratliffa, stał Riker, był on wpatrzony w zabłąkane oczy siostry i wściekłe a zarazem zmartwione oczy jego ''przyjaciela''. Po chwili na korytarzu byli już tylko oni... George, Cherly Anastazja byłi na dworze przed szpitalem. Wszyscy jak stali wtedy w dwóch rzędach, przybliżyli się, robiąc jeden krok w swoją stronę. Stali tam tak przez dobre 15 minut, nikt się w tedy do siebie nie odzywał, była kompletna cisza...było słychać tylko tykanie zegarka. Tak też spędzili następną godzinę...Całą tą niezręczną ciszę przerwał lekarz wychodzący z sali operacyjnej.
-Mam dobre wieści dla was. Operacja się powiodła, Diana za 2-3 godzina powinna się obudzić, jeżeli wszystko dobrze pójdzie i nie będzie żadnych komplikacji to za niedługo państwo będą mogli się z nią zobaczyć-powiedział z uśmiechem na twarzy lekarz.
Sama myśl, że nastolatka będzie żyła, wszystkich napełniła szczęściem, jednak to nie oznaczało, że wszystkie problemy się już rozwiązały...Powoli każde z osób zajęły miejsca na krzesłach przed salą w której teraz znajdowała się blondynka. Do nich dołączyły również rodzice dziewczyny, którzy dziękowali lekarzom za uratowanie ich córki. Dochodziła już 22.30 każde z osób będącym tam w tedy zasypiało opartych na ramieniu osoby która siedziała obok niej. Pielęgniarki proponowały im, aby poszli się przespać do domu, lub do hotelu obok, jednak nikt z osobników nie skorzystał z propozycji pensjonatu szpitala. Wszyscy w komplecie przespali noc na krzesłach w szpitalu, ponieważ nikt nie chciał opuścić tego miejsca...wszyscy oczekiwali aż Diana się obudzi...jednak nie było tam jednej osoby, Krystiana, który był teraz w pracy za granicą i nie mógł wspierać swojej rodziny w tym trudnym dla nich okresie. Kiedy była szósta, szpital i ich osobnicy byli już na nogach. A ich szmery obudziły rodzeństwo Lynch, rodzinę Ratliff, rodzinę Malinowskich, oraz Samantę...Wszyscy poszli do stołówki w szpitalu, aby móc coś przekąsić, spokojny posiłek przerwał im lekarz wparowujący do stołówki, który chciał przekazać im wspaniałą nowinę, Diana się obudziła. Cała gromadka ludzi zerwała się z miejsc i biegiem powędrowali pod salę i wpatrywali się przez szybę w nastolatkę.
-Czy ja mogę się z nią zobaczyć?-zapytała z nadzieję w głosie biologiczna matka dziewczyny
-Myślę, że jeżeli Diana wyrazi na to zgodę to nie będzie nic stało na przeszkodzie-odpowiedział z entuzjazmem lekarz, który po chwili wszedł do blondynki.
-Jak się czujesz?-zapytał
-Nie za dobrze...gdzie ja jestem?-zapytała jeszcze nie całkiem oprzytomniała
-Jesteś w szpitalu, miałaś poważną operacje, a ja jestem twoim lekarzem, tam są wszyscy twoi bliscy
-Niech pan nawet tak nie mówi...oni nie są mi w ogóle bliscy-wydutkała Diana, której wszystko się przypomniało, kiedy zobaczyła Rker'a przez szybę
-Nie rozumiem, w każdym bądź razie twoja mama Cherly chciałaby się z tobą zobaczyć-powiedział
-Nie chcę jej widzieć-powiedziała cichym głosem dziewczyna, w tym samym czasie zamykając oczy, zaciskając zęby i kręcąc głową na ''nie''
**********************************Z perspektywy Diany******************************
Obudziłam się w jasnym pomieszczeniu gdzie wszystko było białe, z początku myślałam, że mój plan się powiódł, a ja jestem teraz w niebie, jednak moje przepuszczenia i marzenia szybko zostały zniszczone kiedy lekarz do mnie przyszedł. Byłam zła na siebie, że mój plan nie poskutkował...że dalej będę tą osobą która ma same problemy, a przecież gdyby mnie nie uratowali mieli by o jeden problem mniej. Po co oni w ogóle tu są, najpierw mnie ranią a teraz się o mnie martwią tak szybko zmienili swoje zdanie, przecież to zaprzecza ludzkiej logice. Byłam jeszcze osłabiona, ale pamiętałam co się w tedy stało do pewnego momentu, a tak właściwie to pamiętam całą tą historię, tylko że kiedy wzięłam tabletki, film mi się urwał. Podejrzewam, że ktoś mnie uratował i tutaj przywiózł, jednak nie wiem kto to jest. Wszystko było takie dziwne, nienawidzę swojej rodziny i przyjaciół, ale jednak trochę się cieszę że mogę ich zobaczyć przez tą szybkę. Jednak to nie zmienia faktu, że im wybaczam, nigdy im tego nie wybaczę...Zamienili moje życie w koszmar, właśnie w tedy kiedy wszystko zaczęło mi się układać...Jednak gdy miałam zamknięte oczy i kręciłam głową na ''nie'' pomyślałam, że jest osoba z którą chciałabym porozmawiać.
-Panie doktorze-skierowałam do niego swoje słowa, kiedy miał już wychodzić
-Tak, Diano.
-Czy jest tutaj wysoka dziewczyna, blondynka, mająca na rękach dużo bransoletek?-zapytałam z nadzieją
-Myślę że wiem o kogo ci chodzi-odpowiedział mi z uśmiechem
-Zatem czy mogłabym zamienić z nią parę słów?-zadałam kolejne pytanie
-Oczywiście, zaczekaj tutaj 10 minut zaraz ja przyprowadzę
-Dobrze-odpowiedziałam, jednak w myślach miałam słowa'' nie cholera pójdę na miasto w samej piżamie, przecież to oczywiste że nie mogłam nigdzie wychodzić''
***********************************Narrator, Korytarz*******************************
-I co panie lekarzu mogę do niej wejść?-zadała pytanie Cherly
-Niestety Diana nie chce się z panią widzieć, jest mi bardzo przykro z tego powodu, jednak znajduje się tutaj osoba z którą dziewczyna chce porozmawiać-tłumaczył patrząc na każdego i uważnie obserwując ich ruchy.
-Kto to jest?-zapytała, tym razem Anastazja
-Pozwolę zacytować sobie słowa, w jaki sposób Diana opisała tą osobę ''Czy jest tutaj wysoka dziewczyna, blondynka, mająca na rękach masę bransoletek?'' Myślę że jedyną osobą którą puki co może spotkać się z siedemnastolatką jest Rydel.-tłumaczył wszystko spokojnie lekarz, a zbliżając się do końcówki swojej wypowiedzi spojrzał na Delly.
Nagle każde spojrzenie padło na dziewczynę, która oczywiście zgodziła się na spotkanie ze swoją przyjaciółką i powoli weszła do pomieszczenia, w którym znajdowała się Diana.
*******************************Z perspektywy Diany*********************************
Leżałam mając zwróconą głowę w stronę drzwi, przez jakieś 5 minut, myślałam jak będzie wyglądała moja rozmowa z Rydel, czy ona też mnie zawiedzie jak wszyscy? Czy jednak ona jako jedyna okaże się dla mnie wsparciem? Czy mnie zrozumie? Czy uzna za wariatkę? Moje rozmyślenia przerwały uchylające się drzwi. Stanęła w nich blondynka, która powoli małymi kroczkami zbliżała się do mnie, po czym usiadła na krzesełku obok łóżka.
-Cześć-odparłam przerywając ciszę
-Hej, jak się masz-zapytała z lekkim uśmiechem Rydel
-Niczemu sobie-odpowiedziałam
-Diana, jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj, ale muszę się o to ciebie spytać bo ta myśl cały czas nie daje mi spokoju i nic z tego nie rozumiem...Dlaczego ty chciałaś popełnić samobójstwo?-rzekła do mnie Delly, której uśmiech z twarzy znikał
-Tak myślałam że o to zapytasz...Powiem wprost, cała ta historia mnie do tego doprowadziła, wszyscy mnie zranili, a ja nie dałam sobie z tym rady-wyjaśniłam
-To dlaczego akurat ze mną chciałaś porozmawiać, a nie ze swoją matką, skoro wszyscy cię zranili? Chociaż z tego co wiem to Rocky ci nic nie zrobił ja chyba też nie-zapytała mnie Delly, która już niczego nie rozumiała
-Tylko do ciebie mam jeszcze zaufanie, a jeżeli chodzi o Rockego, wytłumaczenie jest proste, jest on facetem, a ja zawiodłam się na wszystkich facetach, wszyscy faceci mnie zranili więc nie ufam nim, ani Rockemu, bo mam lęk że i on może mnie kiedyś skrzywdzić, a kolejny raz mogę sięgnąć po skuteczniejsze środki i tego nie wytrzymać-wyjaśniłam całkiem obojętna
-Diana nawet tak nie myśl! Rozumiem, że cierpisz, ale my wszyscy popełniliśmy błąd i chcielibyśmy cofnąć czas i to naprawić-starała się mnie podnieść na duchu
-Ja bym nie chciała cofnąć czasu, nie żałuję tego że chciałam się zabić-powiedziałam obracając głowę i wpatrując się w brązowe oczy blondyna, którego widziałam przez szybę
Po chwili i wzrok Rydel był na niego rzucony, a potem na mnie.
-Diana to widać, zrozum on cię kocha, i ty jego też, ja o tym wiem...
-Zamilcz, ty nic nie rozumiesz!-wykrzyczałam
-On cię uratował!-krzyknęła Delly, a w tedy moja twarz skierowała się na nią, a mnie totalnie zamurowało.
******************************Ciąg Dalszy Nastąpi***********************************
Wiem pewnie mnie zabijecie, że przerwałam w takim momencie xD Tak więc mamy 14 Rozdział, mam nadzieje że się podoba i jesteście ciekawi co się dalej zdarzy :3 Jednak postawię wam teraz warunek, że 15Rozdział dodam dopiero jak będzie 5 komentarzy ;) Tak więc czekam na wasze komy ;**//Kinga
sobota, 11 stycznia 2014
Rozdział 13
-Chodź Rydel! - krzykną Ell
-Już idę!-odpowiedziała pośpiesznie wsiadając do samochodu, a po chwili zapytała
-Gdzie jedziemy?
-Szukać Amelii!
-Ellington nie rób sobie żartów przecież wiem o tym, ale gdzie dokładnie?-zapytała po raz kolejny
-Do lasu-odpowiedział zdenerwowany
-Zwariowałeś!-powiedziała przestraszonym tonem dziewczyna
-A niby gdzie chcesz jej szukać!? Chyba nie sądzisz, że będzie w hotelu-odpowiedział całkiem poważnie
-Myślisz że Ross byłby do tego zdolny aby zostawić ją samą w lesie?-odparła blondynka
-Tego nie wiem, chwilowo nie mam do niego ani do Riker'a zaufania-powiedział stanowczo
-Ale przecież to twoi przyjaciele Ell-powiedziała do niego uśmiechając się lekko
-Delly zrozum mnie, postaw się na moim miejscu...oni przyczynili się do tego, że moja siostra chciała popełnić samobójstwo, a teraz walczy w szpitalu o życie!
-Ja rozumiem, ale to nie jest tak...
-A jak jest?-zapytał patrząc głęboko w oczy dziewczyny.
Tą rozmowę przerwał telefon dzwoniący do Ratliff'a
-To Rocky-skierował te słowa do Rydel
-Odbierz i daj na głośno mówiący -poprosiła
A chłopak na to przytakną głową, zjechał na parking i odebrał telefon
*Rozmowa*
-Hej Rocky, co jest?
-Hej Ell...-powiedział lekko przestraszony
-Co się dzieje?
-Nie nic...-skłamał a po chwili dodał -Znaleźliście już Amelię?
-Nie jeszcze, jedziemy właśnie do lasu-odpowiedział młodszemu przyjacielowi
-Do lasu!? Myślisz że...
-Nie wiem Rocky... a co z Dianą?-mówił z troską w głosie
Tak na prawdę młodszy bał mu się powiedzieć prawdy i chciał tego uniknąć, ponieważ wiedział że Ell byłby w tedy naprawdę wkurzony, ale też i mogłyby się ukazać jego łzy, których nie chciał uronić w szpitalu, nastolatek cały czas się wahał co powiedzieć jego najlepszemu przyjacielowi...bolesną prawdę...czy mało krzywdzące kłamstwo...Wiedział on też że Ratliff miał już dość tych wszystkich kłamstw, ale naprawdę było ciężko powiedzieć komuś coś takiego bolesnego...a tym bardziej przez telefon...Po chwili brunet zauważył, że coś jest nie tak bo Rocky nie odzywał się przez parę sekund.
-Rocky jesteś tam!? Powiedz mi natychmiast co się dzieje z Dianą!-powiedział , tym razem z podniesionym głosem
-Ale...ja nie wiem co ja mam ci powiedzieć...-odparł smutny
-Prawdę! Proszę cię chociaż ty mnie nie okłamuj!
-Ale ja na prawdę nie potrafię ci tego powiedzieć przez telefon!-powiedział zdenerwowany a za razem smutny brunet
W tedy oczy Ella zrobiły się szklane, a Rydel oparła swe ręce na kolanach i skryła w nich swoją twarz.
-Powiedz...czy ona...
-Minęły dwie doby...a ona się nie obudziła...Anastazja i Cherly cały czas płaczą...lekarze chcieli ją wynieść z sali, ale Cherly ich zatrzymała...do jutra...i tak lekarze myślą że się nie obudzi bo to niemożliwe...ale...ja wierzę w cuda...i wierze że się uda...zobaczysz jeszcze się obudzi...ma czas do jutra...
-Boże jak ona się nie obudzi to obiecuję że zabije tych drani!
-Ellington spokojnie...ona będzie żyła rozumiesz...zobaczysz...wszystko będzie dobrze...
-Muszę kończyć trzymaj się i informuj mnie na bieżąco
-Ok do zobaczenia w krótce
Kiedy Ellington odłożył telefon przytulił do siebie Delly i zacisnął mocno zęby...Po niecałych 10 minutach ruszyli dalej samochodem.
Resztę drogi oboje spędzili w milczeniu...Nikt nie mógł się pogodzić z myślą, że Diana...może się już nie obudzić, a lekarze nie dają już jej szans...
Po 30 minutach Ratliff przerwał niezręczną ciszę...
-Już jesteśmy-powiedział
-Okej to chodź idziemy-powiedziała blondynka przełykając ślinę przez gardło.
-Rydel co jest?-zapytał zatroskany
-Nic po prostu boję się...-odparła, a w tym momencie łza spłynęła jej po policzku...
-My wszyscy się boimy...a teraz chodź już trzeba szukać Amelii-odpowiedział lekko speszony cała tą sytuacją .
Obydwoje nie oddalając się od siebie chodzili po lesie i wołali ''Amelia gdzie jesteś''. Minęło 15 minut, potem pół godziny, no i w końcu minęła godzina, a oni nie znaleźli dziewczyny...Kiedy mieli już wracać do auta usłyszeli jakieś głosy. W tedy spojrzenia Rydel i Ellingtona, zbiegły się i oby dwoje pobiegli w stronę usłyszanych odgłosów.
-Amelia!-krzyknęła przerażona Delly widząc opierającą się nastolatkę o drzewo.
Oby dwoje szybko do niej podbiegli.
-Amelia co ty tu robisz?-zapytała ciepłym głosem brunetkę, w tej samej chwili kucając obok niej.
-Uciekłam...
-Jak to uciekłaś!? -zapytał zdenerwowany Ell
-Ellington spokojnie-uspokoiła go Rydel i zaczęła dalej rozmawiać z Amelią.
-Od Ross'a...
-Nie rozumiem...-powiedziała zakłopotana dziewczyna
-Po prostu! On nie tylko skrzywdził mnie, Dianę i Riker'a!
-Zaraz, zaraz STOP! Jak to on skrzywdził Riker'a!? -ponownie wtrącił się brunet
-No po prostu kazał mu to grać bawić się naszymi uczuciami, najpierw rozkochał w sobie mnie a potem Dianę...potem do tego jeszcze doszła Sam...ale Riker się wycofał i przeciwstawił Ross'owi , aj uciekłam...-powiedziała z chrypą w głosie.
-Czekaj...bo czegoś tu nie rozumiem, co z tym wspólnego ma jeszcze Samanta!?-zadał kolejne pytanie Ell
-No bo Ross zakochał się w niej na koncercie...ona potem to odwzajemniła...ale Ross nie mógł w to uwierzyć, że naprawdę się w niej zakochał, chciał udawać twardego, tak na prawdę nie radził z tym sobie i miał on skłócić ze sobą Sam i Dianę, ale Sam darzył tak wielkim uczuciem, że nie potrafił jej wykorzystać, a nie chciał, aby ktoś dowiedział się że jest słaby, dlatego wplątał w to wszystko mnie! Ale ja nie wiedziałam jeszcze w tedy że Diana zakochała się w Rikerze! Ja myślałam, że to tylko film! A Ross wykorzystał to że on i Riker również mi się podobają...-wytłumaczyła z płaczem czternastolatka
-Boże zabije tego drania! Niech go tylko dorwę
-Spokojnie! Uspokój się! Mamy teraz ważniejszy problem -krzyknęła Rydel
-Am czy ty wiesz, że twoja siostra chciała popełnić samobójstwo i walczy teraz o życie?-zapytała łagodnie
-Co? Ale..ja ...ja nie wiedziałam...jak ..jak to!?
-Spokojnie, nie denerwuj się...powiedz mi jeszcze gdzie jest Sam?-dodała dwudziesto-latka
-Nie wiem...wcześniej oby dwie byłyśmy w mrocznym mieszkaniu w tej kamienicy na przekątnej...ale kiedy Ross wyszedł z domu ja od razu uciekłam...-wytłumaczyła cały czas z przerażeniem.
-Potrafiła byś nas pokierować gdzie to jest?- zapytał brunet
-Tak...ale ja nie chcę tam jechać!-odpowiedziała zrywając się szybko na nogi, z pozycji siedzącej.
-Nie bój się, będziesz tam z nami nic ci się nie stanie...obiecuje -powiedział do niej chłopak, czując się za nią odpowiedzialny, ponieważ była to przyrodnia siostra jego siostry...
Po kilku namowach nastolatka się zgodziła, tak więc we trójkę udali się w kierunku kamienicy na przekątnej.
********************************W tym samym czasie w szpitalu***********************
Anastazja razem z Cherly były roztrzęsione i nie dopuszczały do siebie myśli że siedemnasto-latka może się już nie obudzić, a ostatni raz ją widziały w dniu poznania prawdy...Cały czas kobiety siedziały przed pomieszczeniem i płakały...sama myśl że mogą ją widzieć teraz tylko przez szybę była straszna...George natomiast cały czas starał się pocieszyć swoja żonę oraz Anastazję...Riker i Ross też nie byli w dobrym nastroju...Riker cały czas siedział na krześle na korytarzu, z załamanymi rękami, a jego oczy wyglądały tak jakby za chwilę miał być szpital zalany jego łzami...chłopak naprawdę przejął się stanem swojej ''ukochanej''. Wiedział jednak że nawet jeśli dziewczyna się obudzi to są marne szanse, a nawet nie ma żadnych, aby wytłumaczyć jej cokolwiek...a by móc powiedzieć jeszcze raz ''KOCHAM CIĘ''....Rocky był również załamany i nie mógł się pogodzić z tym co się teraz dzieje...przecież miało być tak pięknie...a jest fatalnie...nawet Ross ukazał skruchę...cały czas chodził w jedna i drugą z poważną miną...Dla wszystkich ten czas był bardzo trudny...jednak trzeba przyznać że najbardziej swoje emocje pokazywała Anastazja wraz z Cherly... Nie tak to sobie wyobrażały...W pewnym sensie również oby dwoje miały poczucie winy, że to przez nie Diana teraz leży w szpitalu...bo gdyby powiedziały jej wcześniej całą prawdę...gdyby wszystko na spokojnie sobie wytłumaczyły...to może nie doszło by do czegoś takiego...Wszyscy zaczęli się obwiniać za swoje czyny...obawiali się co może się stać kiedy blondynka się obudzi...a co jeśli nie...jak zareaguje...Czy wybaczy...czy spędzi resztę swoich dni w milczeniu w niebie...Czy będzie miała do nich zaufanie...czy będzie w niebie rozpaczać i patrzeć z góry....Czy w ogóle coś pamięta....czy pozostanie w sobie tak na zawsze zamknięta w swoim świecie...
****************************Ciąg Dalszy Nastąpi*************************************
No i mamy 13 Rozdział :3 Jak wam się podoba? Ciągle nowe zdarzenia, informacje i co raz więcej smutku...Jak myślicie co się stanie z Dianą? A co takiego z Sam, której teraz szukają Am, Delly i Ell? Coraz więcej niespodzianek się szybuje dla was :D Może być też tak że możecie być całkowicie zaskoczeni przebiegiem wydarzeń bo naprawdę coraz więcej się dzieje :) Czekam na wasze komentarze z opiniami ;)
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
//Kinga
-Już idę!-odpowiedziała pośpiesznie wsiadając do samochodu, a po chwili zapytała
-Gdzie jedziemy?
-Szukać Amelii!
-Ellington nie rób sobie żartów przecież wiem o tym, ale gdzie dokładnie?-zapytała po raz kolejny
-Do lasu-odpowiedział zdenerwowany
-Zwariowałeś!-powiedziała przestraszonym tonem dziewczyna
-A niby gdzie chcesz jej szukać!? Chyba nie sądzisz, że będzie w hotelu-odpowiedział całkiem poważnie
-Myślisz że Ross byłby do tego zdolny aby zostawić ją samą w lesie?-odparła blondynka
-Tego nie wiem, chwilowo nie mam do niego ani do Riker'a zaufania-powiedział stanowczo
-Ale przecież to twoi przyjaciele Ell-powiedziała do niego uśmiechając się lekko
-Delly zrozum mnie, postaw się na moim miejscu...oni przyczynili się do tego, że moja siostra chciała popełnić samobójstwo, a teraz walczy w szpitalu o życie!
-Ja rozumiem, ale to nie jest tak...
-A jak jest?-zapytał patrząc głęboko w oczy dziewczyny.
Tą rozmowę przerwał telefon dzwoniący do Ratliff'a
-To Rocky-skierował te słowa do Rydel
-Odbierz i daj na głośno mówiący -poprosiła
A chłopak na to przytakną głową, zjechał na parking i odebrał telefon
*Rozmowa*
-Hej Rocky, co jest?
-Hej Ell...-powiedział lekko przestraszony
-Co się dzieje?
-Nie nic...-skłamał a po chwili dodał -Znaleźliście już Amelię?
-Nie jeszcze, jedziemy właśnie do lasu-odpowiedział młodszemu przyjacielowi
-Do lasu!? Myślisz że...
-Nie wiem Rocky... a co z Dianą?-mówił z troską w głosie
Tak na prawdę młodszy bał mu się powiedzieć prawdy i chciał tego uniknąć, ponieważ wiedział że Ell byłby w tedy naprawdę wkurzony, ale też i mogłyby się ukazać jego łzy, których nie chciał uronić w szpitalu, nastolatek cały czas się wahał co powiedzieć jego najlepszemu przyjacielowi...bolesną prawdę...czy mało krzywdzące kłamstwo...Wiedział on też że Ratliff miał już dość tych wszystkich kłamstw, ale naprawdę było ciężko powiedzieć komuś coś takiego bolesnego...a tym bardziej przez telefon...Po chwili brunet zauważył, że coś jest nie tak bo Rocky nie odzywał się przez parę sekund.
-Rocky jesteś tam!? Powiedz mi natychmiast co się dzieje z Dianą!-powiedział , tym razem z podniesionym głosem
-Ale...ja nie wiem co ja mam ci powiedzieć...-odparł smutny
-Prawdę! Proszę cię chociaż ty mnie nie okłamuj!
-Ale ja na prawdę nie potrafię ci tego powiedzieć przez telefon!-powiedział zdenerwowany a za razem smutny brunet
W tedy oczy Ella zrobiły się szklane, a Rydel oparła swe ręce na kolanach i skryła w nich swoją twarz.
-Powiedz...czy ona...
-Minęły dwie doby...a ona się nie obudziła...Anastazja i Cherly cały czas płaczą...lekarze chcieli ją wynieść z sali, ale Cherly ich zatrzymała...do jutra...i tak lekarze myślą że się nie obudzi bo to niemożliwe...ale...ja wierzę w cuda...i wierze że się uda...zobaczysz jeszcze się obudzi...ma czas do jutra...
-Boże jak ona się nie obudzi to obiecuję że zabije tych drani!
-Ellington spokojnie...ona będzie żyła rozumiesz...zobaczysz...wszystko będzie dobrze...
-Muszę kończyć trzymaj się i informuj mnie na bieżąco
-Ok do zobaczenia w krótce
Kiedy Ellington odłożył telefon przytulił do siebie Delly i zacisnął mocno zęby...Po niecałych 10 minutach ruszyli dalej samochodem.
Resztę drogi oboje spędzili w milczeniu...Nikt nie mógł się pogodzić z myślą, że Diana...może się już nie obudzić, a lekarze nie dają już jej szans...
Po 30 minutach Ratliff przerwał niezręczną ciszę...
-Już jesteśmy-powiedział
-Okej to chodź idziemy-powiedziała blondynka przełykając ślinę przez gardło.
-Rydel co jest?-zapytał zatroskany
-Nic po prostu boję się...-odparła, a w tym momencie łza spłynęła jej po policzku...
-My wszyscy się boimy...a teraz chodź już trzeba szukać Amelii-odpowiedział lekko speszony cała tą sytuacją .
Obydwoje nie oddalając się od siebie chodzili po lesie i wołali ''Amelia gdzie jesteś''. Minęło 15 minut, potem pół godziny, no i w końcu minęła godzina, a oni nie znaleźli dziewczyny...Kiedy mieli już wracać do auta usłyszeli jakieś głosy. W tedy spojrzenia Rydel i Ellingtona, zbiegły się i oby dwoje pobiegli w stronę usłyszanych odgłosów.
-Amelia!-krzyknęła przerażona Delly widząc opierającą się nastolatkę o drzewo.
Oby dwoje szybko do niej podbiegli.
-Amelia co ty tu robisz?-zapytała ciepłym głosem brunetkę, w tej samej chwili kucając obok niej.
-Uciekłam...
-Jak to uciekłaś!? -zapytał zdenerwowany Ell
-Ellington spokojnie-uspokoiła go Rydel i zaczęła dalej rozmawiać z Amelią.
-Od Ross'a...
-Nie rozumiem...-powiedziała zakłopotana dziewczyna
-Po prostu! On nie tylko skrzywdził mnie, Dianę i Riker'a!
-Zaraz, zaraz STOP! Jak to on skrzywdził Riker'a!? -ponownie wtrącił się brunet
-No po prostu kazał mu to grać bawić się naszymi uczuciami, najpierw rozkochał w sobie mnie a potem Dianę...potem do tego jeszcze doszła Sam...ale Riker się wycofał i przeciwstawił Ross'owi , aj uciekłam...-powiedziała z chrypą w głosie.
-Czekaj...bo czegoś tu nie rozumiem, co z tym wspólnego ma jeszcze Samanta!?-zadał kolejne pytanie Ell
-No bo Ross zakochał się w niej na koncercie...ona potem to odwzajemniła...ale Ross nie mógł w to uwierzyć, że naprawdę się w niej zakochał, chciał udawać twardego, tak na prawdę nie radził z tym sobie i miał on skłócić ze sobą Sam i Dianę, ale Sam darzył tak wielkim uczuciem, że nie potrafił jej wykorzystać, a nie chciał, aby ktoś dowiedział się że jest słaby, dlatego wplątał w to wszystko mnie! Ale ja nie wiedziałam jeszcze w tedy że Diana zakochała się w Rikerze! Ja myślałam, że to tylko film! A Ross wykorzystał to że on i Riker również mi się podobają...-wytłumaczyła z płaczem czternastolatka
-Boże zabije tego drania! Niech go tylko dorwę
-Spokojnie! Uspokój się! Mamy teraz ważniejszy problem -krzyknęła Rydel
-Am czy ty wiesz, że twoja siostra chciała popełnić samobójstwo i walczy teraz o życie?-zapytała łagodnie
-Co? Ale..ja ...ja nie wiedziałam...jak ..jak to!?
-Spokojnie, nie denerwuj się...powiedz mi jeszcze gdzie jest Sam?-dodała dwudziesto-latka
-Nie wiem...wcześniej oby dwie byłyśmy w mrocznym mieszkaniu w tej kamienicy na przekątnej...ale kiedy Ross wyszedł z domu ja od razu uciekłam...-wytłumaczyła cały czas z przerażeniem.
-Potrafiła byś nas pokierować gdzie to jest?- zapytał brunet
-Tak...ale ja nie chcę tam jechać!-odpowiedziała zrywając się szybko na nogi, z pozycji siedzącej.
-Nie bój się, będziesz tam z nami nic ci się nie stanie...obiecuje -powiedział do niej chłopak, czując się za nią odpowiedzialny, ponieważ była to przyrodnia siostra jego siostry...
Po kilku namowach nastolatka się zgodziła, tak więc we trójkę udali się w kierunku kamienicy na przekątnej.
********************************W tym samym czasie w szpitalu***********************
Anastazja razem z Cherly były roztrzęsione i nie dopuszczały do siebie myśli że siedemnasto-latka może się już nie obudzić, a ostatni raz ją widziały w dniu poznania prawdy...Cały czas kobiety siedziały przed pomieszczeniem i płakały...sama myśl że mogą ją widzieć teraz tylko przez szybę była straszna...George natomiast cały czas starał się pocieszyć swoja żonę oraz Anastazję...Riker i Ross też nie byli w dobrym nastroju...Riker cały czas siedział na krześle na korytarzu, z załamanymi rękami, a jego oczy wyglądały tak jakby za chwilę miał być szpital zalany jego łzami...chłopak naprawdę przejął się stanem swojej ''ukochanej''. Wiedział jednak że nawet jeśli dziewczyna się obudzi to są marne szanse, a nawet nie ma żadnych, aby wytłumaczyć jej cokolwiek...a by móc powiedzieć jeszcze raz ''KOCHAM CIĘ''....Rocky był również załamany i nie mógł się pogodzić z tym co się teraz dzieje...przecież miało być tak pięknie...a jest fatalnie...nawet Ross ukazał skruchę...cały czas chodził w jedna i drugą z poważną miną...Dla wszystkich ten czas był bardzo trudny...jednak trzeba przyznać że najbardziej swoje emocje pokazywała Anastazja wraz z Cherly... Nie tak to sobie wyobrażały...W pewnym sensie również oby dwoje miały poczucie winy, że to przez nie Diana teraz leży w szpitalu...bo gdyby powiedziały jej wcześniej całą prawdę...gdyby wszystko na spokojnie sobie wytłumaczyły...to może nie doszło by do czegoś takiego...Wszyscy zaczęli się obwiniać za swoje czyny...obawiali się co może się stać kiedy blondynka się obudzi...a co jeśli nie...jak zareaguje...Czy wybaczy...czy spędzi resztę swoich dni w milczeniu w niebie...Czy będzie miała do nich zaufanie...czy będzie w niebie rozpaczać i patrzeć z góry....Czy w ogóle coś pamięta....czy pozostanie w sobie tak na zawsze zamknięta w swoim świecie...
****************************Ciąg Dalszy Nastąpi*************************************
No i mamy 13 Rozdział :3 Jak wam się podoba? Ciągle nowe zdarzenia, informacje i co raz więcej smutku...Jak myślicie co się stanie z Dianą? A co takiego z Sam, której teraz szukają Am, Delly i Ell? Coraz więcej niespodzianek się szybuje dla was :D Może być też tak że możecie być całkowicie zaskoczeni przebiegiem wydarzeń bo naprawdę coraz więcej się dzieje :) Czekam na wasze komentarze z opiniami ;)
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
//Kinga
środa, 1 stycznia 2014
Rozdział 12
Był to Riker, chłopak nie zastanawiał się ani chwili szybko ściągnął z siebie ubrania i pozostając w samych bokserkach oraz nie zważając że woda jest lodowata wskoczył do jeziora. Sam trząsł się z zimna przez co coraz trudniej było mu wyciągnąć Dianę z wody, jednak po wielu próbach w końcu mu się udało. Od razu położył nieprzytomną dziewczynę na ziemi sprawdził jej puls i okrył ją kocem, sam pozostając tylko w bieliźnie. Tak szybko jak się dało wyjął telefon z kieszeni od spodni i zadzwonił po karetkę, następnie uklęknął przy nastolatce i zrobił jej sztuczne oddychanie, dziewczyna nie reagowała, a chłopak był wstrząśnięty, z jego ust wydobywały się przekleństwa, nie umiał on zapanować w tedy nad emocjami, ponieważ miłość jego życia leży przed nim nieprzytomna. Minęło 20 minut a karetki nie było, Riker sam już zamarzał, mówiąc cały czas do dziewczyny ''na pewno wszystko będzie dobrze wyjdziesz z tego'' ubrał się najszybciej jak mógł jednak jego ruchy nie były takie szybkie jak wcześniej ponieważ czuł się coraz gorzej. On jak i zarówno Diana byli cali sini. W pewnym momencie chłopak stracił nadzieje, nie mógł się już sam ruszać z zimna a dziewczyna dalej była nieprzytomna...jakby tego było mało właśnie zaczął padać deszcz, nastolatek pomyślał że gorzej być już nie może, jednak okazało się że może po niecałych 5 minutach zaczął jeszcze padać grat. Właśnie w tedy Riker położył się obok dziewczyny, wtulił się w nią i powiedział na koniec jeszcze kilka słów ''Diana bardzo cię przepraszam, wiedz że nie chciałem abyś musiała cierpieć przeze mnie, tak naprawdę zakochałem się w tobie kiedy pierwszy raz cię ujrzałem, wiem że mnie teraz znienawidzisz, ale zawsze w moim sercu będzie miejsce dla ciebie ''
__________________________________________________________________________________
Następnie Riker obudził się w szpitalu, podejrzewał, że skoro on tu jest to musi też tu być Diana, jednak był sam w pomieszczeniu...Wstał pośpiesznie i wyszedł z sali, idąc zauważył Ratliffa, Rockego i Rydel obok jakiegoś pokoju, którego od korytarza oddzielała szklana szyba. Ratliff cały czas chodził zaniepokojony w jedną i w drugą stronę, Rydel cały czas po tajemnie, aby nikt nie zauważył wycierała swoje łzy chusteczką, Rocky zaś stał oparty o ścianę ze smutną miną.
-Gdzie jest Diana? -zapytał rodzeństwa Riker
-Riker co ty tu robisz, miałeś leżeć w sali obok! -powiedziała poddenerwowana Delly
-Rydel uspokój się, gdzie jest Diana? -spytał po raz kolejny
-Tam, ale nie wolno tam nikomu wchodzić - powiedział Ellington wskazując na dany pokój przy którym Riker zauważył mamę Ell'a i Anastazję.
Cherly siedziała przy samej szybie na krześle ze spuszczoną głową w dół która była oparta na dłoniach, a z oczu leciały jej łzy. Nastolatek powoli podszedł do Anastazji która jeszcze bardziej okazywała swoje emocje. Waliła ona rękami po szybie i krzyczała imię swojej ''córki'', była cała zapłakana, powoli zjechała rękoma po szybie, usiadła na podłodze, oparła się o ścianę i zaczęła jeszcze głośniej szlochać z chowaną twarzą w dłoniach.
-Riker powiedz mi dlaczego ona chciała się zabić? - wydutkała z siebie kobieta
Chłopak nie wiedział co ma odpowiedzieć kobiecie, przecież nie powie jej że dziewczyna chciała się zabić przez niego i że złamał jej serce, chodź wcale tego nie chciał...
-Nie wiem dlaczego...-powiedział speszony młodzieniec
-Uratowałeś nią musiałeś wiedzieć gdzie ona jest ...-Anastazja dalej prowadziła tą rozmowę a Riker był jeszcze bardziej zakłopotany całą tą sprawą, wiedział że kiedyś dowiedzą się prawdy, ale nie chciał aby dowiedzieli się jej teraz
-No tak...ale ja naprawdę nie wiem dlaczego ona to zrobiła - skłamał, nie rozumiał dlaczego dalej ciągnie te wszystkie kłamstwa
-Ale ty mówisz prawdę, prawda? Ufam ci, powiedział byś mi gdybyś coś wiedział. Nie okłamał byś mnie, prawda?-zadała jeszcze jedno pytanie
-Oczywiście że nie proszę pani - skłamał po raz kolejny i wiedział że przez to może nie odzyskać zaufania kobiety, o zaufaniu Diany mógł już tylko pomarzyć a jeśli reszta rodzeństwa się dowie i jego przyjaciel to może zapomnieć już o nich...
Całej tej rozmowie przyglądała się Cherly , Gerorge który właśnie przyszedł, Ratliff, Rocky i Rydel.
Nagle trójka nastolatków zawołała go na słówko
-Riker co się stało parę dni temu? -zapytała Rydel zauważając że brat nie mówi im całej prawdy bo dziwnie się zachowuje
-Nic się nie stało, co się miało stać?- odpowiedział zaniepokojony
-Posłuchaj, parę dni temu wyszedłeś z domu i poszedłeś szukać Diany przez kilka dni nie dawałeś znaków życia, a teraz zostajesz przywieziony razem z Dianą do szpitala, wiemy że próbowałeś ją ratować bo chciała popełnić samobójstwo, ale co robiłeś przez te dni i gdzie byłeś !? - mówił całkiem poważnie Ratliff
-Posłuchaj nie wiem dlaczego to zrobiła, nie wiem gdzie była kiedy jej szukałem pierwszy raz w tedy zobaczyłem ją pośród tych dni kiedy wpadła do jeziora jasne ! - mówił wściekły Riker i trochę nie panował nad swoimi emocjami ponieważ przeczuwał że ta trójka się czegoś domyśla
W tedy ich rozmowę przerwał wparowujący do szpitala Ross.
-Gdzie jest Diana?-zapytał poważnie Ross
-Co ty tu robisz!?-powiedział zdenerwowany Riker
-Przyszedłem do Diany, nie widzisz debilu!? - odparł pewny siebie
-Po tym co zrobiłeś masz czelność tu jeszcze przychodzić!
-I kto to mówi -zaśmiał się złowieszczo
W tedy Riker wziął zamach i walnął z pięści Ross'owi w nos
-A to za Dianę! Jak mogłeś jej nagadać takich głupot, specjalnie to zrobiłeś bo wiedziałeś że w tedy zobaczy mnie z Amelią! Idioto ona leży teraz przez ciebie w szpitalu! -krzyczał zdenerwowany
-Jesteś pewny że przeze mnie? - po raz kolejny zakpił sobie z niego najmłodszy brat
-Chłopaki o co tu chodzi!? -wtrącił się Rocky
Po chwili siedemnastolatek wdał się w bójkę z najstarszym z braci, padało w tedy wiele przekleństw i nieodpowiednich słów, do tego wszystkiego dołączył jeszcze Rocky który próbował ich rozdzielić, lecz jego cierpliwość miała jakieś granice, a oni właśnie ją przekroczyli. Brunet mając tego dość krzyknął na cały szpital
-Do cholery zachowujecie się jak jakieś bachory a Diana walczy teraz o życie!
Właśnie w tedy w całym szpitalu zapadła cisza. Riker i Ross wpatrywali się w siebie złowieszczo, a wszyscy ludzie się na nich patrzyli, całą tą ciszę przerwał Ratliff
-No co ludzie!? Co się tak patrzycie!? Rozejść się i to już! Riker, Ross wy idziecie ze mną-dopowiedział naprawdę wkurzony Ell
Chłopcy poszli do pielęgniarki która opatrzyła im rany które powstały w wyniku ich bójki. Tym czasem dochodziła już 6 rano. Wszyscy byli w szpitalu przynajmniej tak wszystkim się wydawało. Diana dalej się nie obudziła co wzbudziło niepokój w lekarzach i całej rodzinie .
_________________________________________________________________________________
-No dobra chłopaki a teraz gadać mi tu jak na spowiedzi, co zrobiliście mojej siostrze! Dlaczego ona podjęła próbę samobójstwa!? Co wy kurwa jej zrobiliście i gdzie byliście !? Jak ona się nie wybudzi to kurwa obiecuję że nie daruje wam tego! - mówił z podniesionym tonem Ellington którego nie było w stanie teraz się uspokoić.
-To ja może zacznę od początku -powiedział ze skruchą Riker
-No wypadałoby !
-Tak a więc kiedy powiedziałeś nam że masz siostrę, Ja i Ross dostaliśmy propozycję aby nakręcić dramat na autentycznych faktach, za którego mieliśmy dostać milion dolarów , pomyśleliśmy że to będzie świetna okazja i zgodziliśmy się ...-westchnął
-Nie no zajebiście się zaczyna -powiedział z sarkazmem brat nieprzytomnej dziewczyny
-Następnie kiedy już był moment szukania Diany ...kiedy ją znalazłem zbliżyliśmy się do siebie i ja już nie chciałem bawić się jej uczuciami i kręcić tego filmu bo się w niej zakochałem-powiedział z lekkim wstydem
-Wielcy zakochani -zaczął mądrować się Ross
-Zamknij się! Zaraz ty będziesz mówił co masz na swoje usprawiedliwienie!-uspokoił go wkurzony Ellington
-No i dalej to jakoś stało się że ona się we mnie zakochała potem ja całowałem się z Amelią, na jej oczach, Ross ją okłamał w pewnym sensie...robił wszystko aby ten film był idealny a ona czuła się jak szmata, ja nie wiem co było dalej potem chciałem jej wszystko wytłumaczyć ale...-kontynuował Riker
-Stop! Jeszcze Amelię w to wplątaliście! Cholera gdzie ona jest!? Riker zawiodłeś mnie nie spodziewałem się tego po tobie...a ty Ross z tobą jeszcze nie skończyłem! Macie tu zostać obydwoje! Rocky pilnuj ich, ja jadę z Rydel szukać Amelii!
**********************************************************************************
No to dodaje ten 12 rozdział :) Przepraszam was że tak późno, ale naprawdę nie miałam czasu. No i też nie miałam w ogóle na to czasu :/ Święta, szkoła, nauka, dom no i w ogóle. A z okazji Nowego Roku chciałabym wam złożyć najszczersze życzenia, czyli zdrowia, szczęścia, pieniędzy aby ten rok był o niebo lepszy, abyście spełniali swoje marzenia no i czego tam tylko chcecie :* No i mam nadzieję że rozdział się podobał, że jesteście ciekawi co będzie dalej w następnym rozdziale ;) Także czekam na wasze komentarze z waszymi opiniami :) //Kinga
__________________________________________________________________________________
Następnie Riker obudził się w szpitalu, podejrzewał, że skoro on tu jest to musi też tu być Diana, jednak był sam w pomieszczeniu...Wstał pośpiesznie i wyszedł z sali, idąc zauważył Ratliffa, Rockego i Rydel obok jakiegoś pokoju, którego od korytarza oddzielała szklana szyba. Ratliff cały czas chodził zaniepokojony w jedną i w drugą stronę, Rydel cały czas po tajemnie, aby nikt nie zauważył wycierała swoje łzy chusteczką, Rocky zaś stał oparty o ścianę ze smutną miną.
-Gdzie jest Diana? -zapytał rodzeństwa Riker
-Riker co ty tu robisz, miałeś leżeć w sali obok! -powiedziała poddenerwowana Delly
-Rydel uspokój się, gdzie jest Diana? -spytał po raz kolejny
-Tam, ale nie wolno tam nikomu wchodzić - powiedział Ellington wskazując na dany pokój przy którym Riker zauważył mamę Ell'a i Anastazję.
Cherly siedziała przy samej szybie na krześle ze spuszczoną głową w dół która była oparta na dłoniach, a z oczu leciały jej łzy. Nastolatek powoli podszedł do Anastazji która jeszcze bardziej okazywała swoje emocje. Waliła ona rękami po szybie i krzyczała imię swojej ''córki'', była cała zapłakana, powoli zjechała rękoma po szybie, usiadła na podłodze, oparła się o ścianę i zaczęła jeszcze głośniej szlochać z chowaną twarzą w dłoniach.
-Riker powiedz mi dlaczego ona chciała się zabić? - wydutkała z siebie kobieta
Chłopak nie wiedział co ma odpowiedzieć kobiecie, przecież nie powie jej że dziewczyna chciała się zabić przez niego i że złamał jej serce, chodź wcale tego nie chciał...
-Nie wiem dlaczego...-powiedział speszony młodzieniec
-Uratowałeś nią musiałeś wiedzieć gdzie ona jest ...-Anastazja dalej prowadziła tą rozmowę a Riker był jeszcze bardziej zakłopotany całą tą sprawą, wiedział że kiedyś dowiedzą się prawdy, ale nie chciał aby dowiedzieli się jej teraz
-No tak...ale ja naprawdę nie wiem dlaczego ona to zrobiła - skłamał, nie rozumiał dlaczego dalej ciągnie te wszystkie kłamstwa
-Ale ty mówisz prawdę, prawda? Ufam ci, powiedział byś mi gdybyś coś wiedział. Nie okłamał byś mnie, prawda?-zadała jeszcze jedno pytanie
-Oczywiście że nie proszę pani - skłamał po raz kolejny i wiedział że przez to może nie odzyskać zaufania kobiety, o zaufaniu Diany mógł już tylko pomarzyć a jeśli reszta rodzeństwa się dowie i jego przyjaciel to może zapomnieć już o nich...
Całej tej rozmowie przyglądała się Cherly , Gerorge który właśnie przyszedł, Ratliff, Rocky i Rydel.
Nagle trójka nastolatków zawołała go na słówko
-Riker co się stało parę dni temu? -zapytała Rydel zauważając że brat nie mówi im całej prawdy bo dziwnie się zachowuje
-Nic się nie stało, co się miało stać?- odpowiedział zaniepokojony
-Posłuchaj, parę dni temu wyszedłeś z domu i poszedłeś szukać Diany przez kilka dni nie dawałeś znaków życia, a teraz zostajesz przywieziony razem z Dianą do szpitala, wiemy że próbowałeś ją ratować bo chciała popełnić samobójstwo, ale co robiłeś przez te dni i gdzie byłeś !? - mówił całkiem poważnie Ratliff
-Posłuchaj nie wiem dlaczego to zrobiła, nie wiem gdzie była kiedy jej szukałem pierwszy raz w tedy zobaczyłem ją pośród tych dni kiedy wpadła do jeziora jasne ! - mówił wściekły Riker i trochę nie panował nad swoimi emocjami ponieważ przeczuwał że ta trójka się czegoś domyśla
W tedy ich rozmowę przerwał wparowujący do szpitala Ross.
-Gdzie jest Diana?-zapytał poważnie Ross
-Co ty tu robisz!?-powiedział zdenerwowany Riker
-Przyszedłem do Diany, nie widzisz debilu!? - odparł pewny siebie
-Po tym co zrobiłeś masz czelność tu jeszcze przychodzić!
-I kto to mówi -zaśmiał się złowieszczo
W tedy Riker wziął zamach i walnął z pięści Ross'owi w nos
-A to za Dianę! Jak mogłeś jej nagadać takich głupot, specjalnie to zrobiłeś bo wiedziałeś że w tedy zobaczy mnie z Amelią! Idioto ona leży teraz przez ciebie w szpitalu! -krzyczał zdenerwowany
-Jesteś pewny że przeze mnie? - po raz kolejny zakpił sobie z niego najmłodszy brat
-Chłopaki o co tu chodzi!? -wtrącił się Rocky
Po chwili siedemnastolatek wdał się w bójkę z najstarszym z braci, padało w tedy wiele przekleństw i nieodpowiednich słów, do tego wszystkiego dołączył jeszcze Rocky który próbował ich rozdzielić, lecz jego cierpliwość miała jakieś granice, a oni właśnie ją przekroczyli. Brunet mając tego dość krzyknął na cały szpital
-Do cholery zachowujecie się jak jakieś bachory a Diana walczy teraz o życie!
Właśnie w tedy w całym szpitalu zapadła cisza. Riker i Ross wpatrywali się w siebie złowieszczo, a wszyscy ludzie się na nich patrzyli, całą tą ciszę przerwał Ratliff
-No co ludzie!? Co się tak patrzycie!? Rozejść się i to już! Riker, Ross wy idziecie ze mną-dopowiedział naprawdę wkurzony Ell
Chłopcy poszli do pielęgniarki która opatrzyła im rany które powstały w wyniku ich bójki. Tym czasem dochodziła już 6 rano. Wszyscy byli w szpitalu przynajmniej tak wszystkim się wydawało. Diana dalej się nie obudziła co wzbudziło niepokój w lekarzach i całej rodzinie .
_________________________________________________________________________________
-No dobra chłopaki a teraz gadać mi tu jak na spowiedzi, co zrobiliście mojej siostrze! Dlaczego ona podjęła próbę samobójstwa!? Co wy kurwa jej zrobiliście i gdzie byliście !? Jak ona się nie wybudzi to kurwa obiecuję że nie daruje wam tego! - mówił z podniesionym tonem Ellington którego nie było w stanie teraz się uspokoić.
-To ja może zacznę od początku -powiedział ze skruchą Riker
-No wypadałoby !
-Tak a więc kiedy powiedziałeś nam że masz siostrę, Ja i Ross dostaliśmy propozycję aby nakręcić dramat na autentycznych faktach, za którego mieliśmy dostać milion dolarów , pomyśleliśmy że to będzie świetna okazja i zgodziliśmy się ...-westchnął
-Nie no zajebiście się zaczyna -powiedział z sarkazmem brat nieprzytomnej dziewczyny
-Następnie kiedy już był moment szukania Diany ...kiedy ją znalazłem zbliżyliśmy się do siebie i ja już nie chciałem bawić się jej uczuciami i kręcić tego filmu bo się w niej zakochałem-powiedział z lekkim wstydem
-Wielcy zakochani -zaczął mądrować się Ross
-Zamknij się! Zaraz ty będziesz mówił co masz na swoje usprawiedliwienie!-uspokoił go wkurzony Ellington
-No i dalej to jakoś stało się że ona się we mnie zakochała potem ja całowałem się z Amelią, na jej oczach, Ross ją okłamał w pewnym sensie...robił wszystko aby ten film był idealny a ona czuła się jak szmata, ja nie wiem co było dalej potem chciałem jej wszystko wytłumaczyć ale...-kontynuował Riker
-Stop! Jeszcze Amelię w to wplątaliście! Cholera gdzie ona jest!? Riker zawiodłeś mnie nie spodziewałem się tego po tobie...a ty Ross z tobą jeszcze nie skończyłem! Macie tu zostać obydwoje! Rocky pilnuj ich, ja jadę z Rydel szukać Amelii!
**********************************************************************************
Ciąg Dalszy Nastąpi
**********************************************************************************
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZNo to dodaje ten 12 rozdział :) Przepraszam was że tak późno, ale naprawdę nie miałam czasu. No i też nie miałam w ogóle na to czasu :/ Święta, szkoła, nauka, dom no i w ogóle. A z okazji Nowego Roku chciałabym wam złożyć najszczersze życzenia, czyli zdrowia, szczęścia, pieniędzy aby ten rok był o niebo lepszy, abyście spełniali swoje marzenia no i czego tam tylko chcecie :* No i mam nadzieję że rozdział się podobał, że jesteście ciekawi co będzie dalej w następnym rozdziale ;) Także czekam na wasze komentarze z waszymi opiniami :) //Kinga
Subskrybuj:
Posty (Atom)