środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 17

Nagle coś wstrząsnęło w mojej głowie. Myślałam, że zaraz wyparuje. Cały czas coś mi parowało w uszach, ściskało żołądek, a głowa myślałam, że mi zaraz wybuchnie. Cała się trzęsłam i nie wiedziałam co zrobić. Nagle zerwałam się z łóżka, przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Byłam tam...byłam w białym i jasnym pomieszczeniu. Czyli to prawda...Prawda, że to był kolejny głupi sen, który spowodował, że coś we mnie pękło? Tak, to chyba dobre określenie. Pękła we mnie nadzieja, na lepsze jutro. Nawet sny już były przeciwko mnie. Nie do końca pamiętam, gdzie się teraz znajduje, ale podejrzewam, że jestem w szpitalu, o ile mnie nic nie myli.
Wstałam powoli z łóżka, byłam cała obolała. Teraz spokojnie mogłam stwierdzić, że jestem w szpitalu i dokładnie pamiętam, dlaczego się tu znalazłam. To przykre...przykre, że tak musiało potoczyć się moje życie. Sama nie jestem wspaniała, a wymagałam tego od kogoś. Zastanawiałam się czy to ma jaki kol wiek sens ciągnąć to dalej? Może to w końcu zakończyć, zapomnieć, zostawić?
Coraz bardziej wydawało mi się, że tak byłoby najlepiej.
Będąc przy drzwiach, przez szybkę dostrzegłam Rikera... Tak bardzo bałam mu się teraz spojrzeć w oczy...Ale musiałam to zrobić. Trzeba stawić czoła trudom. Mimo iż tak bardzo się bałam jego reakcji i w pewien sposób mężczyzn od pewnego czasu, to dalej mnie coś do niego ciągnęło. No cóż, tak było zawsze i pewnie już tak pozostanie.
Pomału otworzyłam drzwi, a zawisy skrzypnęły, co spowodowało, że wszyscy odwrócili się w moją stronę. No i co ja mam teraz robić!? Co ja mam robić!? What Do I Have To Do!?
Cały czas powtarzałam sobie te pytanie w głowie... I nagle stanęłam na przeciwko blondyna.
-Diana...-szepnął i chciał się do mnie zbliżyć, jednak ja wyciągnęłam lekko ręce i odeszłam do tyłu, jako znak odmowy i sprzeciwu.
-Przepraszam..-powiedziałam po chwili.
-Spokojnie, nic się nie stało. -mówił niepewnie.
-Właśnie, że się stało Riker. Całe moje życie obróciło się do góry nogami. Trzeba to w końcu uporządkować... -stwierdziłam.
-Niestety muszę się z tobą zgodzić w tej kwestii, tylko co masz na myśli? -ciągnął, a w tym czasie czwórka nastolatków, Amelia, Samanta, Rydel i Ell weszli na korytarz i od razu stanęli jak wryci. W ogóle się nie ruszali, stali jak posągi, co mnie wcale nie zdziwiło.
A ja? Ja popatrzyłam Rikerowi prosto w oczy. Czułam, że teraz to co powiem, nie będzie łatwe do powiedzenia, a co dopiero do zrozumienia. Jednak musiałam to zrobić, Nie było innego wyjścia.
-Riker...Ja..ja nie wiem co ja mam teraz zrobić. Co my mamy zrobić, bo tu chyba najbardziej chodzi o nas..
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz! Ja ci pomogę, zbudujemy wszystko od nowa. -tłumaczył przejęty. Tak ciężko było mi na niego teraz patrzyć. Tak bardzo bałam się jego reakcji, na słowa które za chwile zostaną przeze mnie wypowiedziane...
-Nie Riker...Nie będzie dobrze...bo nigdy nie było. Przepraszam...Dłużej tak już nie potrafię...-mamrotałam pod nosem, ale mój były chłopak doskonale mnie słyszał. Nagle spłynęła mi łza po policzku. Wcale nie byłam zdziwiona, wiedziałam, że to nie będzie łatwe. Mimo to, on na mnie patrzył z takim zapytaniem. Pewnie nie wiedział co mam teraz na myśli. Ahh...
-Nie rozumiem...co masz na myśli?-zapytał po chwili milczenia.
-Tak będzie lepiej. Zrozum, nie robię tego dlatego, aby było mi dobrze. Nie, nie o to w tym chodzi. Chcę, żeby to właśnie tobie i twojej rodzinie wiodło się coraz lepiej. Wiem, teraz pewnie kompletnie mnie nie rozumiesz. Już za nie długo wszystko będziesz miał napisane na białej ścianie czarnym markerem, że tak powiem. I wież co? Kocham cię, cholernie cię kocham. Ale, chce żebyś był szczęśliwy w swoim życiu, więc zrobię, to co dla nas wszystkich będzie najlepsze...-tłumaczyłam chłopakowi.
-Diana, o co ci chodzi? -spytał patrząc się na mnie z niewyraźną miną.
-O twoje szczęście, o twoje szczęście... -odpowiedziałam, powtarzając dwa razy.
-Skoro, chcesz, abym był szczęśliwy to zostań tu ze mną. Powiedz, że zostaniesz, proszę! Say You'll Stay! -krzyknął.
-Będziesz szczęśliwy. Obiecuje ci to, ale nie muszę ci mówić, że zostanę. Nie muszę ci mówić, że zostanę przy tobie, bowiem to zależy tylko od ciebie. Jeżeli naprawdę mnie kochasz, to zawsze będę z tobą, będę obecna duchem w twoim sercu... -skomentowałam, z wielkim przejęciem.
-Co ty wygadujesz...? -zapytał szeptem, kompletnie zgubiony w swoich jak i zarówno w moich myślach.
-Zdaję sobie sprawę, że mnie teraz nie rozumiesz, ale z czasem, czas wszystko ci wyjaśni...Tak będzie lepiej, dla nas obojga. -tłumaczyłam.
-Co mi wyjaśni!? Diana wytłumacz mi to!- krzyknął mi prosto w oczy z podniesionym tonem, a z moich oczu momentalnie spłynęły łzy...Wystraszyła się go...Tak, dokładnie tak. Właśnie w tedy powrócił mój strach i obawy... Po prostu się go wystraszyłam. Po chwili odszedł do tyłu, odwracając się do mnie tyłem, a ja przejechałam palcem po mojej powiece, aby otrzeć łzy.
-Przepraszam...PRZEPRASZAM was wszystkich! Nie potrafię tak dłużej! Nie mogę! Nie umiem tak żyć! Do cholery Riker nie stój do mnie tyłem, chodź i mnie pocałuj! -krzyknęłam cała zapłakana.
Riker nie obracał się, wiec wzięłam sprawę w swoje ręce. Potrząsnęłam nim lekko i przysunęłam się do niego. Nasze usta momentalnie się złączyły i utonęły w głębokim, czułym i chyba ostatnim pocałunku....
Żegnaj Riker...-pomyślałam, lecz nie powiedziałam tego na głos, od razu po pocałunku nie patrząc się na nic wybiegłam ze szpitala. Biegłam prosto przed siebie. Nikt mnie nie zatrzymywał. Wszyscy byli osłupieni i zdziwieni tym co się przed chwilą wydarzyło...Szczerze? Nie dziwie im się. Pewnie w ich przypadku zareagowałabym podobnie. A Riker? Riker w końcu będzie mógł być szczęśliwy. Wszystko będzie teraz idealnie i nikt nie będzie miał problemów. Tak, po prostu wszystko się rozwiąże. Oni o mnie zapomnął, Riker znajdzie sobie nową dziewczynę, Rydel pewnie kiedyś zejdzie się z Ellingtonem, Amelia coś mi się wydaje, że leci na Rockego, a Samanta? Jej spodobał się chyba Ross, ale nie jestem pewna. Ważne, że wszystko się ułoży. A co będzie ze mną? Hah...to się jeszcze okaże...
Chodziłam po mieście. Postanowiłam skierować się na polane, na której kiedyś przebywałam, przez pewnie czas. Jednak nie chciałam tam długo zostać. Nie. Chciałam wziąć tylko z tam tond kilka rzeczy które zostawiłam. Był tam nóż, tabletki nasenne, woda, kosmetyczka i moja walizka.
Szybko założyłam na siebie czarne rzeczy. Mianowicie była to czarna bokserka, czarne dżinsy, a do tego glany. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Na koniec zrobiłam grubą i długą kreskę na oczach, a usta pomalowałam 'soczystą' czerwoną szminką.
Następnie walizkę i kosmetyczkę zostawiłam na trawię. Wyciągnęłam z niej jeszcze tylko czarną torebkę, do której schowałam potrzebne mi 'przybory'.
Potem pobiegłam przed siebie. Nie przystawałam i nie zastanawiałam się nad niczym. Byłam w przekonaniu i tak sobie wmawiałam, że tak będzie dla wszystkich najlepiej. Skierowałam się na most. Gdy tam byłam, usiadłam na murku. Wyciągnęłam wszystko z mojej torebki, jednak coś mnie zdziwiło, była tam jeszcze moja komórka... 1% baterii... Postanowiłam to wykorzystać, puki jeszcze mogę.
Szybko odblokowałam telefon i wpisałam numer Rikera, a potem napisałam treść sms'a:
Hey. Przepraszam, za tamto w szpitalu. :) Nie gniewaj się na mnie ;) Kocham cię i wiem, że ty mnie też. Nie musisz mi tego udowadniać, bo już to zrobiłeś <3 Jednak ja nie do końca... Dlatego, zrobię coś przez co będzie ci się lepiej wiodło w życiu. Będzie to coś w stylu niespodzianki życiowej, tylko, że bardzo zaskakującej niespodzianki. A tobie życzę miłego dnia i żebyś przeżył resztę życia ze swoją drugą połówką :* KOCHAM CIĘ :* Przyjdź teraz na stację kolejową, może mnie jeszcze zobaczysz...
~~Diana
Po wysłaniu sms'a wstałam, odłożyłam komórkę, cegłą, którą leżała na chodniku napisałam wielki napis na chodniku 'KOCHAM CIĘ RIKER'
Następnie wzięłam do ręki nóż i przecięłam lekko swoje żyły. Polała się krew. Krew z której namalowałam na chodniku serce...
Później, nie czekając długo wzięłam tabletki i je połknęłam. Napiłam się trochę wody, lecz zostało jej nie wiele. Na końcu stanęłam na nogi, przeszłam przez barierkę mostu i stałam już nad torami. I nagle usłyszałam krzyk...
Ciąg Dalszy Nastąpi :)
***********************************************************************************
Cześć ;) W końcu dodałam ten 17 Rozdział xD Od razu przepraszam, że taki krótki i tajemniczy, ale wszystko wyjaśni się w następnym ;) A puki co mam do was pytanie.
Jak myślicie, co dalej będzie z Dianą?
W tych przemyśleniach, zostawiam was w oczekiwaniu na kolejny rozdział :)
//Kinga

8 komentarzy:

  1. Ej no weź.. Niech Diana żyje.
    Super rozdział i czekam na next'a :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hhaha Widzę, że jednak udało ci się to wczoraj napisać xd
    Moja ty pisarko <3 ;*

    Nie spodziewałam się, że wieczorem masz największą wenę! Przynajmniej tak to wygląda <3 Świetny rozdział, tak jak zawsze! Tylko mam nadzieję, że Diana jeszcze będzie żyć! I, że następny rozdział nie będzie taki straszny xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem zszokowana ale tak pozytywnie! Bardzo spodobal mi sie ten rozdzial
    Bardzo sie rozni od innych rozdzialow przez co jest taki "wyjatkowy". Jak mam byc szczera to mam podobny tok myslenia jak Diana...

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorki za spam

    Kochana zapraszam do mojego drugiego bloga gdzie prowadzę z Majką => http://raura-true-one-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. ZA- JE- BIS-TY.!!!!!!!!!!! KOCHAM TWÓJ BLOG, KOCHAM TAKIE HISTORIE. :D <3 DAWAJ MI TU NEXT <3 ~Wiśśka <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy next?
    -Diamencik♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się dodać jak najszybciej, ale mam teraz dużo na głowie i nie mam czasu ;/ ;c Ale postaram się dodać jak najwcześniej <3

      Usuń